W internecie burza – kierowani poprawnością polityczną Anglicy zamiast napisać, że w Manchesterze miał miejsce atak terrorystyczny, piszą o jakimś „incydencie”. I to już drugi raz, bo podobnie pisali o ataku w centrum Londynu. Premier Beata Szydło w czasie debaty sejmowej pyta, czy chcemy żyć w Europie polityków, którzy „zamachy terrorystyczne nazywają incydentami”. Problem w tym, że nasz incydent i angielski „incident” nie mają ze sobą wiele wspólnego.
Definicję słowa „incident” znajdziemy w oksfordzkim słowniku języka angielskiego – to „zdarzenie nieprzyjemne albo niecodzienne”. Podobną definicję podaje słownik Collinsa. Kojarzone przez nas znaczenie słowa „incydent” (czyli wydarzenie mało znaczące) pojawia się na dalszym miejscu. Zresztą jeśli zajrzymy do Słownika Języka Polskiego PWN, to okaże się, że także w naszym języku słowo „incydent” oznacza „nieprzyjemne wydarzenie”, choć często się o tym zapomina.
Słowo „incident” jest tzw. fałszywym przyjacielem – pojęciem, które brzmi podobnie w języku ojczystym i obcym, ale ma inne znaczenie i inne konotacje. Po polsku „incydent” natychmiast kojarzy się z wydarzeniem niemającym poważnych konsekwencji. Po angielsku – wiadomo, że to wydarzenie nagłe, niespodziewane i najczęściej nieprzyjemne. W przeciwieństwie do „accident” (wypadek), które w języku angielskim zawsze oznacza czyn niezamierzony, „incident” nie określa jednoznacznie, kto był odpowiedzialny i czy do wydarzenia doszło w wyniku planowania czy przypadku. To idealne pierwsze słowo na określenie wydarzeń, o których jeszcze niewiele wiadomo.
„Incydent” dla ostrożności
Dlaczego agencje prasowe i media piszą o „incydencie”, zamiast od razu poinformować o atakach terrorystycznych?