Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Tym razem nie wyszło. Nieudany zamach w londyńskim metrze

Nie było eksplozji, był pożar w wagonie londyńskiego metra. Nie było eksplozji, był pożar w wagonie londyńskiego metra. Hannah McKay / Forum
Cokolwiek ustalą policja i służby, dwie rzeczy warto podkreślić już teraz.

Nie było eksplozji, był pożar w wagonie londyńskiego metra. Nie wyszło, bo jeśli potwierdzi się wstępna opinia policji, że incydent należy traktować jako próbę zamachu terrorystycznego, który miał zabić wielu ludzi, tymczasem zranił i poparzył kilkanaście osób. To też dramat i zbrodnia, jednak nie masakra taka jak zamach w londyńskim metrze w lipcu 2007 r.

Zamach, choć nieudany, osiągnął swój cel

Cokolwiek ustalą policja i służby, dwie rzeczy warto podkreślić już teraz. Że prawdopodobnie chodzi o terrorystę amatora, a nie jakąś siatkę, tak jak było w zamachu sprzed dziesięciu lat. To żadne pocieszenie dla poparzonych w metrze na stacji Parsons Green i ich rodzin, jednak jeśli hipoteza o pojedynczym chałupniku się potwierdzi, byłby to znak, że zorganizowany terroryzm na razie nie jest w stanie uderzyć, a może w ogóle słabnie na Wyspach.

Po drugie, to, że nie było masakry, nie znaczy, że generalnie zamach celu jednak nie osiągnął. Gdy uciekający ludzie tratują się w przerażeniu, a (prawdopodobnie) nieujęty jeszcze sprawca pożaru może gdzieś w pubie nad szklanką piwa ogląda swoje dzieło w telewizji, strach przezeń posiany zbiera psychologiczne żniwo. W ciągu pół roku już drugi raz esemesowałem w piątek do członków własnej rodziny, czy wszystko z nimi w porządku. W porządku.

3 tys. osób na celowniku brytyjskich służb

Ale warto też pamiętać, że londyńczycy są do takiej atmosfery zagrożenia terrorystycznego jakoś przyzwyczajeni co najmniej od czasu zamachów bombowych IRA.

Reklama