Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Wizyta Erdoğana w Polsce to znak, że PiS nie rozumie światowej polityki

Wizyta Erdoğana w Polsce. Duda poprze starania Turcji w sprawie UE

Wtorkowa wizyta Recepa Tayyipa Erdoğana przyniosła „radość i satysfakcję” prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Wtorkowa wizyta Recepa Tayyipa Erdoğana przyniosła „radość i satysfakcję” prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Krystian Maj / Forum
Polska chce Turcji w Unii Europejskiej. Problem w tym, że nie chce tego ani Turcja, ani reszta Unii.

Wtorkowa wizyta Recepa Tayyipa Erdoğana przyniosła „radość i satysfakcję” prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Turek w Warszawie usłyszał to, czego chyba nie usłyszy już nigdzie indziej na kontynencie, a mianowicie że „Polska popierała, popiera i będzie popierać starania Turcji o wstąpienie do UE” (nawet Angela Merkel już tak nie mówi). Dla części polskich komentatorów ta wizyta była jednak powodem do wstydu: Polska, jako pierwszy kraj Unii, przyjęła Erdoğana po fali czystek i aresztowań, jaką ten przeprowadził w Turcji po zeszłorocznym (nieudanym) zamachu stanu.

Pierwszy odruch po tej wizycie to oburzenie. Jakim krajem stała się Polska, że z pełną pompą przyjmujemy jawnego autokratę, który wsadził już za kratki dziesiątki tysięcy przeciwników politycznych i więzi też największą liczbę dziennikarzy na świecie? I temu właśnie człowiekowi, który uczynił z własnego państwa dojną krowę dla swoich bliskich i kolegów, obiecujemy nasze poparcie w Brukseli.

Drugi odruch jest pragmatyczny: to wszystko powyżej to prawda. Ale… Dzięki Turcji udało się powstrzymać niekontrolowany napływ migrantów z Bliskiego Wschodu do Europy. Dzięki tureckiemu wywiadowi, cokolwiek złego by o nim powiedzieć, setki potencjalnych terrorystów nie dotarło nad Bosfor i dalej do Europy. Turcy używają przy tym nagannych metod? Ok, ale gdyby nie oni, to sami musielibyśmy to robić.

Różnica pomiędzy Polską a innymi krajami Unii, szczególnie Francją i Niemcami, polega na tym, że nasi zachodni partnerzy potrafią dwa powyższe odruchy ze sobą pogodzić. Nie oburzają się pryncypialnie na łamanie praw człowieka w Turcji, ale też przypominają o tym przy każdym spotkaniu z Erdoğanem (vide ostatni wywiad Emmanuela Macrona dla „Spiegla”). Nie czerpią też satysfakcji z robienia z nim interesów, wychodząc z założenia, że Turcja z dnia na dzień nie odpłynie od Europy. Ale też już od dawna nie obiecują mu członkostwa UE. W niektórych kręgach to się nazywa „robienie polityki”.

U nas ta umiejętność jest w zaniku. Rząd PiS co rusz opowiada o moralnej zgniliźnie Zachodu, który wiele się od nas może nauczyć. A potem rozwija czerwony dywan przed Erdoğanem i obiecuje mu swoje wstawiennictwo w Brukseli, co w obecnej sytuacji może mu tylko zaszkodzić.

Czy Polska stanie się drugą Turcją?

Z okazji wizyty prezydenta Erdoğana w Warszawie warto też spojrzeć na Turcję jak na lekcję ostrzegawczą dla nas. Jarosław Kaczyński – wbrew temu, co mu się zarzuca – nigdy nie powiedział, że chce skopiować w Polsce model turecki (wystarczy uważnie przeczytać słynny wywiad, którego udzielił portalowi wpolityce.pl). Ale możemy kiedyś ten model skopiować nieintencjonalnie.

Współczesna Turcja to modelowy przykład demokracji większościowej. Erdogan – z małymi wyjątkami – nie musiał fałszować kolejnych wyborów, aby je wygrywać nieprzerwanie od 2002 r. Po prostu, większość Turków popierała jego politykę, a duża część z nich robi to nadal. Turcją rządzi większość, nie zważając na prawa mniejszości, a tym bardziej jednostek. Było to możliwe dzięki rozmontowaniu wszystkich hamulców, które demokrację ograniczają.

Jednak Erdoğan nie był autokratą od początku. W pierwszych latach u władzy z dużym prawdopodobieństwem szczerze wierzył, że rozwibrowanie starego systemu politycznego, upodmiotowienie społeczeństwa i dążenie do członkostwa w UE będzie dobre dla Turcji. Z czasem jednak, gdy puszczały kolejne hamulce w postaci wolnych mediów czy sądów, poczuł że może więcej. I chciał więcej. Nie trzeba tu zaprzęgać wielkich teorii spiskowych o tajnych zamiarach, które ujawniły się dopiero z czasem – tak się zdarza z ludźmi, którzy zbyt długo dzierżą władzę.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną