Świat

Były oficer CIA: Rosja dalej będzie ingerować

Pomimo modernizacji rosyjskiej armii jej możliwość odniesienia wojskowego zwycięstwa nad NATO jest wysoce dyskusyjna. Pomimo modernizacji rosyjskiej armii jej możliwość odniesienia wojskowego zwycięstwa nad NATO jest wysoce dyskusyjna. Pixabay
Demokracja jest przekleństwem historycznej wizji Putina – mówi Michael J. Sulick, były oficer CIA, który kierował jej operacjami w Rosji i Europie Środkowej.
Michael J. Sulick, emerytowany oficer CIAU.S. Federal Government/Wikipedia Michael J. Sulick, emerytowany oficer CIA

GRZEGORZ RZECZKOWSKI: – Boi się pan Rosji?
MICHAEL SULICK: – Obawiam się tego, co szef sztabu generalnego British Army gen. Nick Carter nazwał w swoim głośnym wystąpieniu w londyńskim think tanku RUSI „błędną kalkulacją”. Gdy jedna strona na podstawie pewnych przesłanek, błędnie interpretując zamiary strony przeciwnej, doprowadza do wybuchu konfliktu zbrojnego. To właśnie moja największa obawa jeśli chodzi o zagrożenie ze strony Rosji.

Generał Carter powiedział jeszcze, że wojna z Rosją może być nieunikniona i że może rozpocząć się szybciej i inaczej niż tego oczekujemy. Nie on jeden zresztą w NATO ostrzega przed zagrożeniem ze strony Rosji. Także szef amerykańskiego wywiadu Dan Coats ostrzegał w Senacie USA o dużym ryzyku wojny globalnej. Właśnie ze względu na coraz bardziej agresywną postawę Rosji.
Nie sądzę, że Rosja dąży do konfliktu zbrojnego z NATO, przynajmniej na razie. Pomimo modernizacji rosyjskiej armii jej możliwość odniesienia wojskowego zwycięstwa nad NATO jest wysoce dyskusyjna. Dlatego Rosja sięga po inne środki. Zamiast więc militarnej agresji, Putin będzie realizował swoją strategię nazwaną doktryną Gierasimowa [sformułowana przez gen. Witalija Gierasimowa, szefa Sztabu Generalnego Armii Rosyjskiej – red.], która kładzie nacisk na „wojskowe środki o charakterze ukrytym", z silnym naciskiem na działania mające charakter wojny informacyjnej.

Doktryna ta korzysta nie tylko z nowoczesnych technologii cyfrowych, ale daje Rosji wiele innych korzyści. Przede wszystkim nie wymaga wielkich nakładów finansowych, co dla kraju z ułomną gospodarką ma ogromne znaczenie. Rekompensuje też brak twardej przewagi militarnej. Biorąc pod uwagę rosyjskie sukcesy związane z zastosowaniem cyberszpiegostwa i cyberataków w Estonii, Gruzji, na Ukrainie i w Stanach Zjednoczonych, Kreml z pewnością będzie dalej opierał się na wojnie informacyjnej i innych formach wywrotowej działalności mające stopniowo osłabiać przeciwników, zwłaszcza kraje członkowskie NATO oraz sam Sojusz.

Co zresztą już się udaje, biorąc pod uwagę nie tylko relacje Polski z Niemcami, Francją czy Stanami Zjednoczonymi, ale również to, co dzieje się między Turcją, dysponującą drugą pod względem liczebności armią w NATO a USA. Zna pan dobrze Rosję. Jakie są jej zamiary w stosunku do nas?
Osłabienie zachodnich struktur i wartości to jeden z podstawowych celów strategicznych Putina, który zresztą wspiera doktryna Gierasimowa. Chodzi o to, by tworzyć chaos i podważać więzi łączące członków NATO, wbijać kliny między nich i ich społeczeństwa, dyskredytować demokratyczne rządy. Demokracja jest przekleństwem historycznej wizji Putina. Mniej więcej od 2006 roku coraz częściej przyjmuje on słowianofilską wizję mesjanistycznego i imperialnego przeznaczenia Rosji jako trzeciego Rzymu. Jako moralnego bastionu przeciwko Zachodowi, którego zepsucie i dekadencja mają rzekomo swoje źródła w demokracji. Aby osiągnąć cel, rosyjskie władze nie tylko chcą powstrzymać wpływ demokracji na Rosję, która tam postrzegana jest jak trucizna, ale także osłabić jej siłę w krajach Zachodu.

Jednym z obszarów, w którym spodziewałbym się rosyjskiej dywersji w niedalekiej przyszłości, są Bałkany. Pomimo pokojowych porozumień z lat 90. region pozostał niestabilny, a Rosja nigdy nie pogodziła się z klęską swojego serbskiego sprzymierzeńca. Nieudolna próba obalenia rządu Czarnogóry w 2016 r., mimo że nie zakończyła się sukcesem, pokazała jak bardzo Putin chce powstrzymać ekspansję NATO w regionie, a po części i demokratycznych reguł. Dąży przy tym do przywrócenia tam wpływów rosyjskich (jeden z rosyjskich spiskowców z GRU, którzy przygotowywali zamach w Czarnogórze, został dwa lata wcześniej wydalony z Polski za szpiegostwo). Rosja z pewnością sięgnie po narzędzia wojny informacyjnej, ale też po inne ukryte środki, aby wpłynąć na zbliżające się wybory w Czarnogórze i Bośni.

A jak bardzo rosyjskie służby są aktywne w Polsce?
Wydaje się, że aktywne są zarówno cywilne służby wywiadowcze, jak i GRU, czyli wywiad wojskowy. Realizują tradycyjne działania szpiegowskie, to znaczy próbują rekrutować jako tajne źródła osoby mające dostęp zarówno do informacji rządowych, jak i natowskich. Ale szukają także tak zwanych „agentów wpływów”, którzy mogą manipulować polityką rządu na korzyść Rosji, a przy tym szerzyć propagandę, dzięki której możliwe jest realizowanie celów rosyjskiej polityki zagranicznej.

Było to widoczne choćby po odkryciu złóż gazu łupkowego w niektórych krajach w Europie, w tym i w Polsce. Złoża te mogły stanowić zagrożenie dla gazu sprzedawanego przez Gazprom. Dlatego rosyjskie służby siały dezinformację i wspierały protesty przeciwko rzekomo niebezpiecznej metodzie wydobycia gazu łupkowego opierającej się na tzw. frackingu, czyli szczelinowaniu. Co najbardziej zaskakujące, Gazprom przyłączył się do krucjaty ekologów, choć na terenie swojego kraju w ogóle nie obchodzą go kwestie związane z ochroną środowiska.

Czytaj także: Jak Rosja stosuje szpiegowskie metody KGB i FSB

Czy coś pod względem aktywności Rosji w Polsce zmieniło się od lat 90., gdy pracował pan w Warszawie?
Rosyjski wywiad zawsze przejawiał pewną protekcjonalną postawę, a może nawet pogardę wobec swoich „małych braci” ze służb Układu Warszawskiego i Polska nie była wyjątkiem. W rezultacie zarówno wywiad cywilny, jak i wojskowy wierzyły, że mogą działać bezkarnie na terenie Polski również po upadku komunizmu. Nie docenili jednak profesjonalizmu polskich służb, które zaczęły rozpracowywać rosyjskie operacje i wydalać oficerów wywiadu. Wyobrażam sobie, że Rosjanie wyciągnęli lekcję z tych niepowodzeń i postanowili sięgnąć po bardziej wyrafinowane narzędzia, aby ukryć swoją działalność. To oznacza zwiększenie zagrożenia rosyjską infiltracją, bo polski kontrwywiad ma trudniejsze zadanie.

Czy to znaczy, że Kreml może w nas uderzyć co najmniej tak mocno, jak to zrobił choćby w przypadku amerykańskich wyborów?
Rosyjska ingerencja w amerykańskie wybory miała swoje korzenie w poważnej chorobie, która dotyka nasze społeczeństwo, czyli jego polaryzacji. Rosyjski wywiad z powodzeniem wykorzystywał technologie internetowe do pogłębienia tych podziałów, dlatego z pewnością będzie próbował to robić również gdzie indziej, również w Polsce. Każdy kraj boryka się z problemem konfliktów wewnętrznych, ale im większa polaryzacja, tym większe szanse na rosyjski sukces.

Wypisz wymaluj, przypadek Polski. Nasze podziały są co najmniej tak głębokie jak wasze.
Biorąc pod uwagę tragiczną historię relacji z Rosją, Polska należała do krajów najbardziej czułych na wszelkie ingerencje ze strony Rosji, ale też i najbardziej skutecznych w przeciwdziałaniu rosyjskiemu zagrożeniu szpiegostwem. Nie bez powodu została wybrana jako siedziba centrum eksperckiego kontrwywiadu NATO (CEK NATO).

Tyle że po przejęciu władzy przez PiS wiele się zmieniło, szczególnie w wojskowym kontrwywiadzie, z którego zostało wyrzuconych wielu doświadczonych oficerów. Doszło do osłabienia tej służby, a inne też jakoś nie wykazują sukcesów w łapaniu rosyjskich szpiegów.
Nie chcę wypowiadać się na temat wewnętrznych spraw Polski, ale uważam, że w porównaniu do krajów sąsiedzkich, wasz nadal jest lepiej przygotowany do tego, by stawić czoła rosyjskiemu zagrożeniu. O ile wiem, Polska złapała i wydaliła więcej rosyjskich szpiegów niż którykolwiek z waszych sąsiadów w ostatnim dziesięcioleciu.

Najlepszym środkiem zaradczym przeciwko rosyjskiej ingerencji jest demaskowanie ich operacji. Rewelacje dotyczące ataku wirusa komputerowego NotPetya na Ukrainę, szczegółowy opis operacji przeprowadzonej w mediach społecznościowych podczas wyborów w USA, a także informacje o rosyjskiej ingerencji we francuskie wybory rzuciły nowe światło na to, co robi Rosja i skupiły zainteresowanie świata. Ale mimo to Kreml ośmielony sukcesem, kontynuuje operacje dezinformacyjne, o czym świadczą niedawne zeznania złożone przed Kongresem przez amerykańskich szefów wywiadu. Dlatego nie tylko rządy, firmy internetowe i media będą musiały zwiększyć wysiłki, aby obnażać przypadki rosyjskiej dezinformacji. To także zadanie różnych organizacji, które koncentrują się na tym, takich jak unijna grupa East StratCom czy projekt Hamilton 68 uruchomiony przez German Marshall Fund. Takie inicjatywy powinny się pojawiać we wszystkich krajach, przeciwko którym Rosja kieruje swoją ofensywę.

Rosja przeciwko Polsce dysponuje dodatkowym narzędziem, z którego może korzystać. Mam na myśli dane o Polakach będących w zainteresowaniu SB w latach 70. i 80., które trafiły do tzw. PSED, czyli Połączonego Systemu Ewidencji Danych o Przeciwniku. Były one na bieżąco przekazywane do Moskwy i tam tylko się zachowały. Polska bezpieka je zniszczyła.
Oczywiście rosyjski wywiad może wykorzystać informacje o niektórych osobach, by je zdyskredytować za pomocą tzw. kompromatu lub szantażem spróbować zmusić do przekazywania informacji. Co prawda wiele osób po tylu latach mogło z oczywistych powodów stracić wartość z punktu widzenia wywiadu, ale z drugiej strony wiele młodych wówczas ludzi nadal jest zawodowo aktywnych.

***

Michael J. Sulick, z wykształcenia rusycysta, jest emerytowanym oficerem CIA. W latach 90. pracował m.in. w Polsce, w Rosji kierował moskiewską placówką agencji. Kierował również sekcją CIA, której podlegała cała Rosja i Europa Środkowa. W latach 2007-2010 pełnił funkcję szefa National Clandestine Service, amerykańskiej służby specjalnej odpowiadającej za prowadzenie tajnych operacji wywiadowczych.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną