Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

I ty, Borysie, przeciw May?

Szef brytyjskiego MSZ podał się do dymisji. Co dalej z brexitem?

Szef brytyjskiego MSZ Boris Johnson podał się do dymisji. Szef brytyjskiego MSZ Boris Johnson podał się do dymisji. Andrej Klizan, EU2016 SK / Flickr CC by SA
Już dymisja Dave′a Davisa, głównego negocjatora warunków wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, była ciosem w premier Theresę May. A cóż dopiero poniedziałkowa rezygnacja szefa MSZ Borisa Johnsona.

Dwie rezygnacje kluczowych ministrów w ciągu 24 godzin oznaczają, że kryzys w rządzie się pogłębił i zaostrzył tuż przed wystąpieniem May w Izbie Gmin. Wielka Brytania staje przed kolejnym wyzwaniem, które może się zakończyć odwołaniem premier May przez jej partię lub nawet przyspieszonymi wyborami.

Wystarczy, by 48 deputowanych Partii Konserwatywnej podpisało się pod wnioskiem o ogłoszenie wewnętrznych wyborów lidera i znalazł się torys gotowy rzucić jej rękawicę. A taki może się znaleźć bez problemu.

Politykom marzy się twardy brexit?

Po wyjazdowym, kameralnym spotkaniu rządu pod koniec tygodnia media brytyjskie oczekiwały czegoś przeciwnego. Że rząd się wreszcie dogadał i skonsolidował wokół szefowej, a ta przekona parlament do mniej czy bardziej umiarkowanej wersji brexitu z zachowaniem jakiejś formy unii celnej, choć weekendowe wewnętrzne porozumienie w rządzie nie wykluczało rozwodu bez umowy.

Nic z tego. Twardzi breksitowcy marzą o „czystym i wyrazistym” rozwodzie, który przywróci Wielkiej Brytanii pełną swobodę robienia biznesu i polityki. Nie przejmują się sondażami wykazującymi na rosnące poparcie dla zatwierdzenia umowy rozwodowej w głosowaniu parlamentarnym ani – co dziwne w partii tradycyjnie probiznesowej – ostrzeżeniami rekinów i płotek brytyjskiego biznesu, że taki czysty i wyrazisty, czyli twardy, brexit będzie Brytanię drogo kosztował. Dla twardych brexitowców marzenie o potędze wydaje się ważniejsze niż pragmatyzm, tak wydawałoby się typowy dla polityki na Wyspach.

Reklama