Viktor Orbán jest uważany za herolda nowych czasów. Ale jego pomysł na państwo pochodzi wprost z poprzedniej epoki.
Zwolennicy widzą w nim człowieka, który zdobywając trzy razy z rzędu większość konstytucyjną, zrewolucjonizował współczesną politykę. A nawet duchowego potomka Charles’a de Gaulle’a i jego Europy ojczyzn. Krytycy w gruncie rzeczy się z tym zgadzają. Wszystkich łączy to, że traktują go poważniej, niż na to zasługuje. Nie tylko dlatego, że euforyczne reakcje na Viktora Orbána są odwrotnie proporcjonalne do znaczenia jego kraju. Ale głównie z tego powodu, że Orbán niczego nowego nie wymyślił.
Polityka
51/52.2018
(3191) z dnia 18.12.2018;
Świat;
s. 63
Oryginalny tytuł tekstu: "Postkomunista narodowy"