Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Czy Unia zgodzi się odroczyć brexit? I o ile?

Donald Tusk i Theresa May na szczycie Unii w Brukseli w marcu 2019 r. Donald Tusk i Theresa May na szczycie Unii w Brukseli w marcu 2019 r. Olivier Hoslet/Pool via Reuters / Forum
Theresa May prosi UE o przesunięcie daty do 30 czerwca. Donald Tusk chciałby dać Londynowi czas aż do wiosny 2020 r., ale będzie mu trudno uzyskać zgodę szczytu Unii.

Prawnie obowiązująca data brexitu to obecnie 12 kwietnia. Dwa dni wcześniej, czyli w najbliższą środę, przywódcy krajów Unii będą radzić w Brukseli, co dalej z Wielką Brytanią.

Gdyby Izbie Gmin udało się politycznym cudem poprzeć umowę brexitową do 12 kwietnia, to Londyn uzyskałby odroczenie brexitu do 22 maja – na dokończenie pełnej ratyfikacji. Jednocześnie Wielka Brytania zdążyłaby wyjść z Unii przed wyborami do europarlamentu.

Jednak i Bruksela, i Londyn pracują teraz przy założeniu, że tak optymistyczny scenariusz jest mało możliwy. A decyzja, czy, jak i ewentualnie na jakich warunkach odroczyć brexit na czas po eurowyborach, zapadnie – przy wymogu jednomyślności wszystkich krajów Unii – na szczycie z 10 kwietnia.

Czytaj też: Brytyjski parlament znów odrzuca wszystkie opcje brexitu

May dostanie tylko jedno odroczenie brexitu

Na razie jedyną wspólną linią krajów członkowskich oraz instytucji UE jest silna niechęć do odraczania brexitu na raty. Aby tego uniknąć, ewentualne odsunięcie rozwodu (jeśli do niego dojdzie w przyszłym tygodniu) powinno być – również dla zmniejszenia niepewności politycznej i biznesowej w Unii – już tylko jednokrotne, choć zarazem z gotowością do jego przyspieszenia, jeśli Londynowi udałoby się zatwierdzić umowę przed nowym dedlajnem.

Dlatego dzisiejsza prośba Theresy May o odsunięcie brexitu tylko do 30 czerwca (z możliwością jego przyspieszenia, jeśli brytyjski parlament wcześniej zatwierdziłby umowę) jest oceniana w Brukseli bardzo sceptycznie. Padają pytania, czy Brytyjczycy na pewno zdążyliby z ratyfikacją do końca czerwca? I czy Bruksela nie byłaby wkrótce skazana na ponowne supliki w sprawie odsuwania rozwodu?

Skądinąd data 30 czerwca została odrzucona już na marcowym szczycie UE, choć wówczas poszło o – przekreślone przez pozostałych przywódców – oczekiwania Londynu, że nie musiałby przeprowadzać eurowyborów mimo pozostawania członkiem UE 23–26 maja. Teraz premier May jest już pogodzona z tym, że w takim wypadku Brytyjczycy musieliby wybierać europosłów.

Czytaj też: Radosław Sikorski o brexicie

Propozycja Tuska, chłodne przyjęcie

Kontrpropozycją Donalda Tuska wobec May jest odroczenie brexitu aż o rok, czyli do wiosny 2020 r., z możliwością przyspieszenia rozwodu, gdyby Brytyjczycy wcześniej zatwierdzili umowę. Kontrolowane przecieki o pomyśle Tuska trafiły dziś w pierwszej kolejności do brytyjskich mediów. Nasi rozmówcy w instytucjach UE potwierdzają, że to nieuzgodniona wcześniej z krajami Unii propozycja szefa Rady Europejskiej, który dopiero zamierza do niej przekonywać premierów bądź prezydentów wszystkich państw wspólnoty.

Unijni dyplomaci już donoszą, że pierwsze reakcje, zwłaszcza Francuzów, są chłodne. Podczas debat na marcowym szczycie UE podnoszono, że warunkiem długiego czy też „strategicznego odroczenia” brexitu (poza eurowybory) powinien być jasny i wiarygodny plan Londynu, jak doprowadzić do ratyfikacji umowy. Taki plan – jak relacjonowali wówczas świadkowie obrad – to przyspieszone wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii, drugie referendum brexitowe bądź poważne szanse na ponadpartyjną koalicję w Izbie Gmin na rzecz ratyfikacji umowy.

Paryż ponoć jeszcze nie widzi przesłanek do „strategicznego odroczenia”. Rozmowy Theresy May z liderem opozycji Jeremym Corbynem muszą dopiero pokazać, czy naprawdę są szansą na trwały kompromis (a konkretnie renegocjacji dołączonej do niej „deklaracji politycznej” o przyszłych relacjach UE–Londyn). I dlatego oferta Tuska jest już krytykowana w Brukseli jako co najmniej przedwczesna. A oferowane nawet roczne (zamiast np. sześcio-, ośmiomiesięcznego) odsunięcie brexitu jest uważane za zbyt długie, nawet w razie spełnienia przesłanek do „odroczenia strategicznego”.

Czytaj też: Brexit dopiero z początkiem 2021 r.? Scenariusze

Macron woli szybki rozwód

Dla Tuska długie odsunięcie rozwodu miałoby być czasem na ponowne i spokojne przemyślenie przez Brytyjczyków całej strategii brexitowej (w kwestii przyszłych więzów gospodarczo-politycznych z Unią), a najlepiej na decyzję o odwołaniu całego rozwodu. Polski rząd nie przyzna tego głośno, ale – wraz z bardzo dużą częścią młodszej Unii – ma w tej kwestii poglądy zbieżne z Tuskiem. Określania się co do długości odroczenia wystrzega się kanclerz Angela Merkel, ale również z jej rządu docierają hasła o „czasie na przemyślenie, a nawet na odwołanie brexitu”. Na drugim biegunie jest oczywiście Francja.

Prezydent Emmanuel Macron chce uniknąć kosztownego brexitu bez umowy (po stronie unijnej Francja byłaby jednym z krajów najbardziej poszkodowanych gospodarczo). Ale zarazem przewodzi grupie państw, których zdaniem potrzebny jest jak najszybszy rozwód, bo zatrzymywanie tak radykalnie podzielonych w kwestii Unii Brytyjczyków nie służyłoby pomyślnej przyszłości Europy. Więzy między Londynem a kontynentem lepiej – takie jest francuskie myślenie – utrzymywać i nawet zacieśniać już poza unijnymi strukturami. I może być otwartym, jeśli Brytyjczycy zapukaliby do unijnych drzwi z prośbą o powrót, ale za jakieś 10–15 lat.

Te wszystkie podziały w Unii jeszcze nie oznaczają, że Macron już w przyszłym tygodniu musi wypchnąć Londyn z UE bez ratyfikowanej umowy. Jednak w najbliższych dniach szykują się naciski na premier May, by – zapewne razem z Corbynem – dała Unii, a zwłaszcza jej „obozowi francuskiemu”, bardziej przekonujące argumenty na rzecz „strategicznego odroczenia” brexitu. A może już na samym szczycie UE szykują się ostre targi – być może głównie na linii Macron–Merkel – o dokładny czas ewentualnego opóźnienia rozwodu z Brytyjczykami.

Czytaj też: Jakie wydarzenia doprowadziły do brexitu

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną