Ostatnim akordem kampanii na Ukrainie była debata między prowadzącym w stawce aktorem Wołodymyrem Zełenskim i walczącym do końca urzędującym prezydentem Petrem Poroszenką. Zwolennicy tego drugiego prorokowali, że jako doświadczony polityk w bezpośrednim starciu zmiecie konkurenta. Ale nic takiego się nie stało. Zełeński potwierdził, że nie przypadkiem prowadzi w sondażach. Moim zdaniem zdecydowanie wygrał tę debatę.
Poroszenko chciał debat, Zełenski stawiał warunki
Poroszenko tuż po ogłoszeniu wyników pierwszej tury robił wszystko, by debat było kilka i żeby odbyły się jak najprędzej. Zełenski nie odrzucał tego postulatu, stawiał warunki. Po pierwsze: miejsce. Zełenski zaproponował Stadion Olimpijski w Kijowie, Poroszenko podniósł rękawicę. Do ostatniej chwili trwały negocjacje między sztabami na temat formuły i przebiegu debaty. Zbudowano dwie sceny, oddzielone strefami dla fanów obu kandydatów. W ostatniej chwili organizatorzy zdali sobie sprawę ze sztuczności tego rozwiązania i zmienili zdanie – drużyna Poroszenki przeszła na scenę Zełenskiego. Pretendenci podali sobie ręce i ruszyli do pracy.
Czytaj także: Co musi się zdarzyć, by Zełenski nie został prezydentem?
Poroszenko kontra Zełenski: siła i słabość argumentów
Temperatura była wysoka, pretendenci nie szczędzili sobie nawzajem oskarżeń i złośliwości.