Ukraińcy idą dziś do urn. Czeka ich godzina prawdy, w drugiej turze muszą wybrać prezydenta, który będzie sprawował władzę przez pięć lat. Brzmi to może patetycznie, ale chwila jest wyjątkowa, a sprawa wymaga zastanowienia. Sondaże to nie wszystko, trzeba użyć obywatelskiego rozumu.
Czytaj także: Co musi się zdarzyć, by Zełenski nie został prezydentem?
Poroszenko czy Zełenski?
Po jednej stronie starający się o reelekcję Petro Poroszenko, polityk doświadczony, przewidywalny, rozpoznawalny w Europie i na świecie. Po drugiej – nowicjusz Wołodymyr Zełenski, aktor i komik, który próbuje udawać prostego Ukraińca z Krzywego Rogu i zapewnia, że polityki będzie się uczył w biegu. Z pozoru wybór jest oczywisty. Ale to tylko pozór.
Wydaje się nieprawdopodobne, że Ukraińcy od razu uwierzyli Zełenskiemu i że to on ma wszelkie szanse, by zostać prezydentem. Jego przewaga w sondażach jest ogromna – takiej sytuacji nie było nigdy w historii niepodległej Ukrainy.
Trudno powiedzieć, czy Ukraińcy wiedzą, jaką przyszłość wybierają. Zełenski nie ma programu, nie odniósł się poważnie do żadnej istotnej dla kraju kwestii. Kiedy w Donbasie ginęli ochotnicy, on uchylał się od służby wojskowej. Czy taki człowiek może być zwierzchnikiem sił zbrojnych, czy może się cieszyć autorytetem i wymagać patriotycznych postaw od rodaków?