Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Na Sri Lance odżywa terroryzm

W wielkanocną niedzielę na Sri Lance doszło do ośmiu wybuchów. W wielkanocną niedzielę na Sri Lance doszło do ośmiu wybuchów. Athit Perawongmetha / Forum
W wielkanocnych zamachach na Sri Lance zginęło co najmniej 290 osób, choć wciąż nie wiadomo, kto jest za nie odpowiedzialny.

W wielkanocną niedzielę na Sri Lance doszło do ośmiu wybuchów. Dwa miały miejsce w kościołach w Negombo, zamożnym mieście niedaleko Kolombo, trzy w luksusowych hotelach w stolicy, szósty – w kościele w Batticaloi na wschodnim wybrzeżu. Dwie mniejsze eksplozje miały miejsce w pobliżu zoo w Dehiwali na przedmieściach Kolombo i w budynku mieszkalnym w stolicy; obydwie nastąpiły ponoć podczas prób ujęcia podejrzanych przez policję.

Wiadomo, że zginęło co najmniej 290 osób, choć ponad 500 zostało rannych, w tym wiele ciężko, i ostateczna liczba ofiar zamachów może jeszcze wzrosnąć. Zdecydowana większość to Lankijczycy; zginęli też cudzoziemcy, szczególnie w hotelach. Według nieoficjalnych informacji podawanych przez lokalne media wśród ofiar może być jedna osoba z Polski, choć to jeszcze niepotwierdzone.

Doskonale skoordynowane ataki na Sri Lance

W reakcji na zamachy władze Sri Lanki natychmiast odcięły dostęp do mediów społecznościowych, postrzeganych coraz częściej jako narzędzie radykalizacji, zapewne obawiając się eskalacji i samosądów na muzułmanach lub Tamilach. Wprowadzono też godzinę policyjną (została już zniesiona). Rząd przyznał, że od 10 dni wiedział o możliwych atakach, a nawet znał nazwiska osób planujących zamach, choć informacja ta nie dotarła rzekomo do premiera Ranila Wickremesinghe.

Publicznie wciąż nic nie wiadomo o sprawcach zamachów. Władze Sri Lanki podały, że aresztowano już 24 osoby, choć nie wiadomo, kim one są. Oceniły, że zamachy przeprowadziła grupa z powiązaniami międzynarodowymi.

  • buddyzm
  • Sri Lanka
  • terroryzm
  • Reklama