Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Jair Bolsonaro wypowiada wojnę humanistyce

Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro Carolina Antunes/PR/Palácio do Planalto / Flickr CC by 2.0
Prezydent Brazylii zdecydował, że kierunki takie jak socjologia czy filozofia nie będą już otrzymywały wsparcia z budżetu państwa. Jego zdaniem studiowanie tych dyscyplin niszczy społeczeństwo i demoralizuje młodzież.

Polityczna sytuacja w Brazylii zaczyna coraz bardziej przypominać park rozrywki mocno inspirowany twórczością George’a Orwella. Od początku kadencji Jair Bolsonaro wyraźnie daje do zrozumienia, że krajem rządzić chce w sposób totalny, kontrolując jak najwięcej aspektów życia obywateli.

Geje nie, broń tak

Zaczął od kwestii tożsamościowych, przypuszczając serię ataków na mniejszości seksualne. Gejów chciał kastrować, a lesbijkom pozwalałby funkcjonować tylko dlatego, że związki dwóch kobiet podobają mu się pod względem estetycznym.

Później rozpoczął kampanię publicznej rehabilitacji brazylijskiej dyktatury wojskowej z lat 1964–85, gloryfikując jej osiągnięcia w prześladowaniu osób o poglądach lewicowych. Następnie do góry nogami wywrócił politykę migracyjną kraju, zlikwidował urzędy chroniące środowisko naturalne i mocno zliberalizował przepisy dotyczące posiadania broni, nawołując wyborców do tworzenia oddziałów milicji obywatelskiej i własnoręcznego rozprawienia się z szalejącą przestępczością zorganizowaną.

Czytaj także: Jair Bolsonaro, pierwszy drwal Ameryki Łacińskiej

Filozofia nie, inżynieria tak

Teraz otworzył front na płaszczyźnie edukacyjnej. Kilkanaście dni temu ogłosił, że w ministerstwie edukacji trwają prace nad nowym systemem rozdzielania publicznych pieniędzy dla poszczególnych uczelni. Szef resortu Abraham Weintraub potwierdził, że po wejściu w życie nowych zasad finansowane będą już nie całe placówki, ale poszczególne wydziały i kierunki. Zmiana ma najmocniej uderzyć w katedry humanistyki i nauk społecznych. Pieniądze do tej pory przeznaczone przede wszystkim dla socjologii i filozofii, ale też antropologii, religioznawstwa, kulturoznawstwa i historii, zostaną przerzucone na wydziały inżynierii, biologii, weterynarii i medycyny.

Oficjalnie Bolsonaro tłumaczy reformę potrzebą „szanowania obywateli i płaconych przez nich podatków”. Dzięki nowym zasadom finansowania środowisko akademickie ma stać się wydajniejsze i bardziej przyczyniać się do rozwoju gospodarczego państwa. Zdaniem Bolsonaro wydawanie publicznych środków na kierunki humanistyczne i w naukach społecznych jest równoznaczne z ich marnotrawieniem, dlatego uniwersytety muszą skupić się na produkowaniu absolwentów potrzebnych ekonomii.

I o ile ta część wyjaśnienia, które prezydent opublikował na Twitterze, dałaby się do pewnego stopnia obronić, to już dalsza, zideologizowana, brzmi jak wyjęta z dystopijnej literatury. Bolsonaro pisze bowiem, że kierunki techniczne i biologiczne nie tylko „zapewniają natychmiastowy zwrot zainwestowanych pieniędzy”, ale przede wszystkim „podnoszą jakość życia i dobrostan brazylijskich rodzin”. A to z kolei pozytywnie wpływa na siłę i spójność całego społeczeństwa.

Socjologia, filozofia czy pokrewne im kierunki to dla Bolsonaro źródło zgorszenia. Nie tylko nie generują zysków, ale i demoralizują kolejne pokolenia. To właśnie w akademickiej humanistyce i naukach społecznych konserwatywny prezydent widzi bastion lewicy i liberalizmu, czyli dwóch postaw światopoglądowych, które zwalczyć chce za wszelką cenę. W swojej krytyce uderza w znane już tony. Przypomina, że to właśnie wśród humanistów rodziło się poparcie dla komunizmu, teologii wyzwolenia i ruchów redystrybucyjnych lat 60., przeciwko którym wystąpiła brazylijska armia, przejmując władzę siłą. Aby dzisiejsza Brazylia uniknęła tego losu, zło należy zdusić w zarodku. Najlepiej poprzez odcięcie pieniędzy.

Nauczyciele tak, lewica nie

Na uniwersytetach Bolsonaro nie zamierza poprzestać. Prawdziwych, moralnie czystych Brazylijczyków chce kształcić już na dużo wcześniejszym etapie edukacji. Zaraz po upublicznieniu planów zmiany systemu finansowania szkół wyższych wezwał uczniów podstawówek i liceów do walki z nauczycielami prowadzącymi zajęcia zgodnie z lewicową linią ideologiczną. Jak sam stwierdził, „nauczyciele są od tego, żeby uczyć, a nie indoktrynować”. Syn prezydenta Carlos poszedł krok dalej, podając na Twitterze nagrany komórką film przedstawiający fragment zajęć i wzywając uczniów do nagrywania nauczycieli ideologów. Zachęcił ich pompatycznym stwierdzeniem, że upublicznianie przykładów agitacji jest właściwym i pełnoprawnym aktem samoobrony.

W obronie nauczycieli i wykładowców akademickich stanęły środowiska naukowe na świecie. Jako pierwsze przeciwko obcięciu dotacji na filozofię i socjologię zaprotestowały amerykańskie zrzeszenia przedstawicieli tych dyscyplin. W liście otwartym do Bolsonaro nazywają plan jego reformy próbą ingerencji w niezależność nauki i zagrożeniem dla jakości kształcenia.

W podobnym tonie wypowiedzieli się europejscy naukowcy. Graham Denyer Willis z uniwersytetu w Cambridge zapewnił brazylijskich kolegów z wydziałów socjologii i filozofii, że na jego uczelni znajdzie się dla nich miejsce. Wezwał ich też do aktywnego oporu wobec reformy. Przeciwko inwigilacji nauczycieli zaprotestowało też kilkadziesiąt międzynarodowych i lokalnych organizacji pozarządowych, przypominając o wadze umiejętności krytycznego myślenia dla intelektualnego rozwoju uczniów.

Z kolei Jason Stanley, profesor filozofii na Yale University, badacz propagandy i języka faszyzmu, komentarze prezydenta Brazylii nazwał kulminacją kampanii, której celem ma być przejęcie pełnej kontroli nad uniwersytetami i systemem edukacji. Według Stanleya działania Bolsonaro są zbieżne z postępowaniem reżimów, które z biegiem lat radykalizowały się i podążały w kierunku faszyzmu. Jak wyjaśnia w swojej ostatniej książce „Jak działa faszyzm”, ocenzurowanie akademickiej humanistyki i nauk społecznych jest prawie zawsze fundamentalnym celem przywódców dążących do ustanowienia dyktatur i segregacji społeczeństw pod względem rasy, płci czy orientacji seksualnej. Biorąc pod uwagę poprzednie decyzje Bolsonaro, zwłaszcza te uderzające w mniejszości, ciężko nie zauważać tej niepokojącej tendencji.

A to wszystko dzieje się w kraju, który dla latynoamerykańskiej humanistyki i nauk społecznych ma naprawdę duże zasługi. Nie tylko z powodu dominującej pozycji w regionie i największego potencjału ludzkiego, ale też dzięki wysokiemu poziomowi nauczania. Sukcesy krytykowanych przez Bolsonaro katedr wykraczają zresztą daleko poza świat akademicki. Jednym z ojców brazylijskiej demokracji jest bowiem Fernando Henrique Cardoso, swego czasu wiodący ideolog i lider intelektualny demokratycznej opozycji w czasach dyktatury, prezydent w latach 1995–2002. Cardoso zasłynął jako teoretyk transformacji demokratycznych i jeden z najlepszych na świecie badaczy społeczeństw postniewolniczych. Lista jego międzynarodowych nagród i odznaczeń liczy grubo ponad setkę – wśród nich znaleźć można wiele kompletnie niezwiązanych z działalnością akademicką. I nikomu z przyznających te wyróżnienia najwyraźniej nie przeszkadzało, że z wykształcenia jest właśnie socjologiem.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną