Polityczna sytuacja w Brazylii zaczyna coraz bardziej przypominać park rozrywki mocno inspirowany twórczością George’a Orwella. Od początku kadencji Jair Bolsonaro wyraźnie daje do zrozumienia, że krajem rządzić chce w sposób totalny, kontrolując jak najwięcej aspektów życia obywateli.
Geje nie, broń tak
Zaczął od kwestii tożsamościowych, przypuszczając serię ataków na mniejszości seksualne. Gejów chciał kastrować, a lesbijkom pozwalałby funkcjonować tylko dlatego, że związki dwóch kobiet podobają mu się pod względem estetycznym.
Później rozpoczął kampanię publicznej rehabilitacji brazylijskiej dyktatury wojskowej z lat 1964–85, gloryfikując jej osiągnięcia w prześladowaniu osób o poglądach lewicowych. Następnie do góry nogami wywrócił politykę migracyjną kraju, zlikwidował urzędy chroniące środowisko naturalne i mocno zliberalizował przepisy dotyczące posiadania broni, nawołując wyborców do tworzenia oddziałów milicji obywatelskiej i własnoręcznego rozprawienia się z szalejącą przestępczością zorganizowaną.
Czytaj także: Jair Bolsonaro, pierwszy drwal Ameryki Łacińskiej
Filozofia nie, inżynieria tak
Teraz otworzył front na płaszczyźnie edukacyjnej.