Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Wojsko utrzymuje władzę w Tajlandii

Junta, która rządziła krajem od 2014 r. po zamachu stanu, będzie rządziła kolejne cztery lata. Junta, która rządziła krajem od 2014 r. po zamachu stanu, będzie rządziła kolejne cztery lata. Athit Perawongmetha / Forum
Półtora miesiąca po wyborach wydaje się pewne, że wojsko nie odda władzy w Tajlandii.

Tajska Komisja Wyborcza półtora miesiąca po wyborach opublikowała niemal pełne wyniki. 24 marca Tajowie wybierali posłów do 500-osobowej izby niższej po raz pierwszy od ośmiu lat. Wszystko wskazuje na to, że wojsko skutecznie zadbało o swoje interesy i utrzyma władzę.

Podsumowanie wyników trwało tak długo przez nową, bardzo skomplikowaną i – jak się okazało już po głosowaniu – niezbyt precyzyjną ordynację. Nie do końca było wiadomo, jak przeliczać głosy oddane na listy partyjne na miejsca w parlamencie, bo w kodeksie nie sprecyzowano progu wyborczego. Krytycy wojskowej władzy zwracają uwagę, że niezależnie od tego, czy prawo było dziurawe celowo czy przypadkowo, junta i mocno od niej zależna Komisja Wyborcza wykorzystały niejasności, aby nie dopuścić do władzy demokratów.

Czytaj także: Azja się rozwarstwia

Tajski system wyborczy działa na niekorzyść demokratów

Pierwsze od zamachu stanu w 2014 r. wybory parlamentarne miały niby oznaczać powrót Tajlandii do demokracji, choć bardzo fasadowej. Junta w postaci Narodowej Rady Pokoju i Porządku i stojący na jej czele premier Prayut Chan-ocha przeprowadzili bowiem podręcznikowe „potiomkinowskie wybory” – pozornie spełniające wymogi, ale w praktyce niedające żadnych szans opozycji.

Kluczowa była przepchnięta w 2017 r. nowa konstytucja i wzmocniona rola Senatu, izby wyższej o niewielkich uprawnieniach w codziennym stanowieniu prawa, ale bardzo ważnych w sprawach systemowych.

Reklama