Przypadek księdza Bernarda Preynata, wieloletniego kapelana młodszych skautów (8–12 lat), stał się głośny w całym kraju. Preynat miał napastować, a nawet zgwałcić ponad 20 chłopców. Sprawa tego, jak się go dziś określa, „drapieżcy seksualnego” jest tym głośniejsza, że kapelan był szanowany, charyzmatyczny i lubiany przez rodziców harcerzy, działał przez 20 lat w warunkach omerty – jakiejś zmowy milczenia – i oczywiście przy braku reakcji władz kościelnych. Dopiero upór jednej z ofiar doprowadził do tego, że sprawa wyszła na jaw: skandal wybuchł w 2015 r. i zaowocował oskarżeniem księdza, który przyznał się do wszystkich zbrodni. Jego proces wkrótce się rozpocznie.
„Dzięki Bogu” według Ozona
Ale afera księdza Preynata przekształciła się w aferę kardynała Barbarina. Ten dostojnik kościelny, tłumacząc całą sprawę na konferencji w sanktuarium w Lourdes w 2016 r., nie okazał współczucia ofiarom; powiedział, że „mamy do czynienia ze starą sprawą i – dzięki Bogu – większość z tych czynów się przedawniła”. Ten nieszczęsny zwrot „dzięki Bogu” (po francusku „Grâce à Dieu”), za który potem Barbarin przeprosił, stał się tytułem filmu w reżyserii François Ozona. To film fabularny, relacjonujący przestępstwa księdza Preynata; pisał o nim w „Polityce” Janusz Wróblewski. Usiłowano nie dopuścić do jego wyświetlenia we Francji, lecz zdobył nagrodę na festiwalu w Berlinie w lutym 2019 r., co jeszcze bardziej nagłośniło skandal.
Żeby zrozumieć skalę reakcji, trzeba wiedzieć, że