Flota amerykańskich bombowców strategicznych wcale nie jest duża. Najpotężniejsze lotnictwo świata posiada „na papierze” 20 trudno wykrywalnych maszyn B-2 Spirit, 60 zimnowojennych B-1B Lancer i 75 ciężkich B-52 Stratofortress. Część z nich – 49 samolotów przystosowanych do przenoszenia broni jądrowej – wchodzi w skład sił strategicznych objętych traktatem rozbrojeniowym New START, podpisanym przez USA i Rosję w 2010 r.
Za każdym razem, gdy któraś maszyna wypada z tej puli z powodu awarii czy katastrofy, strategiczny balans sił się przechyla. Amerykanie wycofali z linii w ostatnich dekadach dziesiątki samolotów bombowych, ale zachowali rezerwę kilkunastu sztuk na uzupełnienie strat. B-52H „Wise Guy” spędził na pustyni w Arizonie ponad dekadę. Wycofana w 2008 r. maszyna nie trafiła na złom, ale do tzw. Rezerwy Typu 1000, umożliwiającej w miarę szybkie przywrócenie do służby. Oddająca samolot załoga napisała na jednej z metalowych klap: „Zajmijcie się nim dobrze do czasu, gdy znowu będziemy go potrzebować”. Te słowa miały się ziścić po dekadzie.
Czytaj także: Amerykanie inwestują w bomby atomowe i nowe pociski
Muzealne bombowce wracają do służby
Do służby wraca prawdziwy stary wiarus. Numer seryjny wskrzeszonego B-52H to 60-034. Oznacza to, że budowa samolotu została sfinansowana w roku fiskalnym 1960. Wtedy, u szczytu konfrontacji mocarstw, Boeing wyprodukował ponad setkę modelu H – ostatniej modernizacji legendarnego bombowca.