Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

To były dobre wybory dla Parlamentu Europejskiego

Parlament Europejski Parlament Europejski Parlament Europejski / Flickr CC by 2.0
Nie sprawdziły się czarne scenariusze co do wzmocnienia populistów. Wzrosła frekwencja. Prounijne centrum będzie bardziej podzielone niż teraz, ale za to bliższe poglądom wyborców. To były dobre wybory dla Parlamentu Europejskiego.

Główna zmiana, którą przynosi nowa kadencja Parlamentu Europejskiego, to osłabienie tradycyjnych ugrupowań centroprawicy i centrolewicy. Europejskiej Partii Ludowej (EPL), do której należy m.in. niemiecka chadecja oraz polskie PSL i PO, w połączeniu z centrolewicowymi Socjalistami i Demokratami (S&D), po raz pierwszy zabrakłoby głosów do „wielkiej koalicji” kontrolującej ponad połowę izby. I tym samym wystarczającej dla zatwierdzenia nowej Komisji Europejskiej, a potem do zgodnego przepychania najważniejszych projektów.

Czytaj więcej: Parlament Europejski rozdrobniony po wyborach

Spada znaczenie starych – lewicowych lub prawicowych – partii

EPL będzie mieć 24 proc. spośród wszystkich 751 europosłów, a S&D prawie 20 proc., więc do stabilnej większości potrzeba im jeszcze jednej, dwóch frakcji. To już wywołuje w Brukseli trwożne ostrzeżenia przed patem albo nawet „paraliżem instytucji UE”, ale być może taki musi być koszt demokracji?

Spadek znaczenia starych partii (opartych na podziale na tradycyjną lewicę i prawicę) to zjawisko obecne teraz w sporej części krajów Unii. Eurowybory mocno pokazały to w Niemczech, gdzie zieloni zdecydowanie prześcignęli socjaldemokratów, zajmując drugie miejsce po chadekach. A choć ugrupowanie Emmanuela Macrona przegrało o włos z listą Marine Le Pen, to także francuskie eurowybory jeszcze raz potwierdziły bardzo silną rolę – wciąż „nowego” – ruchu Macrona we francuskim mainstremie, co jest połączone z niebywale mizerną formą tradycyjnej prawicy (republikanie zdobyli zaledwie 8,5 proc.

Reklama