Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Czy Czesi obalą swojego premiera?

Protest w Pradze przeciwko premierowi, 23 czerwca 2019 r. Protest w Pradze przeciwko premierowi, 23 czerwca 2019 r. Michal Cizek/AFP / East News
Około ćwierć miliona Czechów domagało się na praskich Błoniach Leteńskich dymisji Andreja Babisza. Była to największa demonstracja od aksamitnej rewolucji w 1989 r. Mimo to premier zapowiedział, że ustępować nie zamierza.

Potężne zgromadzenie zwołali do Pragi członkowie komitetu społecznego Milion chwil dla demokracji, który takie protesty organizuje od maja. Początkowo odbywały się na placach w centrum stolicy, ale szybko rozlały się po całym kraju. Ta z 23 czerwca była do tej pory największa.

Gniew na Babisza narastał od dawna

„Nie jesteśmy pracownikami, tylko obywatelami” – wołał z trybuny jeden z przemawiających. To czytelna aluzja do często powtarzanego przez Babisza hasła, że krajem zamierza kierować jak firmą. Krytycy oskarżają go, że w rzeczywistości nie odróżnia Czech od swojego koncernu Agrofert i władzę wykorzystuje głównie do pomnażania majątku. Babisz jest multimiliarderem, a kierowane przez niego przedsiębiorstwo od lat zarabia na styku prywatnego z publicznym. Od lat wlecze się za nim sprawa z wyłudzeniem dotacji unijnych dla jednej z jego firm. Najpierw zdemaskowali go dziennikarze, potem, jeszcze za poprzedniego rządu, rozpoczęło się śledztwo. Prowadzą je niezależnie od siebie czeska prokuratura i unijna agencja OLAF.

Gniew na Babisza narastał od dawna, ale eksplozja nastąpiła w kwietniu. Wtedy bowiem prokuratura wydała komunikat, w którym poinformowała, że lada dzień do sądu zostanie przesłany akt oskarżenia w sprawie wyłudzenia, przy czym jednym z oskarżonych zostanie wtedy formalnie urzędujący premier. Publicznie zaczęto domagać się jego dymisji.

Czytaj też:

  • Andrej Babisz
  • Czechy
  • Reklama