Władimir Putin na Półwysep Apeniński wrócił po czterech latach przerwy. Poprzednio odwiedził Rzym w 2015 r. Wtedy jednak rzeczywistość międzynarodowa była zupełnie inna. Donald Trump był jeszcze przede wszystkim postacią telewizyjną, karykaturą polityka niebędącą w stanie zagrozić Hillary Clinton. W brexit nikt nie wierzył, wojna informacyjna była tematem co najwyżej dla wąskiej grupy ekspertów, a Unia Europejska dopiero zaczynała konfrontować się z problemem masowych migracji.
We Włoszech z kolei rządził jeszcze centro-lewicowy premier Matteo Renzi, który właśnie zapowiedział ambitne reformy ustrojowe i zmianę konstytucji. Kraj miał wprawdzie ogromne problemy finansowe, ale Renziemu musiało się udać, zwłaszcza w oczach Zachodu. Tygodnik „The Economist” stwierdził nawet rok wcześniej, że premier Renzi, wraz z reżyserem filmowym Paolo Sorrentino i piłkarzem Marco Verrattim, będzie twarzą włoskiego sukcesu w drugiej dekadzie XXI w.
Władimir Putin u papieża
W ciągu ostatniego czterolecia praktycznie wszystkie te założenia legły w gruzach. Donald Trump nie tylko wygrał wybory, ale i wycofał Stany Zjednoczone ze sceny międzynarodowej. Brexit wciąż się nie wydarzył, ale referendalne zwycięstwo eurosceptyków napędza dziś populistów w całej Europie.