Mimo jednostronnego wypowiedzenia przez Donalda Trumpa porozumienia nuklearnego z Iranem z 2015 r. (tzw. JCPOA) irański rząd długo uznawał je za obowiązujące i spełniał jego warunki, nie chcąc eskalować konfliktu. W niedzielę jednak ogłosił, że przekroczy dopuszczalny w układzie limit wzbogacania uranu – 3,67 proc. – i jeśli USA i ich europejscy sojusznicy nie rozluźnią sankcji, będzie stopniowo zbliżał się do bariery 90 proc., kiedy tak wzbogacony uran można już wykorzystać do produkcji broni atomowej.
Zapowiedział również przekroczenie dozwolonego porozumieniem limitu 300 kg posiadanych zapasów uranu i limitu 5060 wirówek pracujących nad jego wzbogacaniem. W odpowiedzi sekretarz stanu USA Mike Pompeo oświadczył, że krok ten doprowadzi do „dalszej izolacji i sankcji” wobec reżimu w Teheranie.
Czytaj także: Trzy liczby do wojny z Iranem
Trump bez alternatywy dla JCPOA
Trump zerwał porozumienie wynegocjowane z Iranem przez prezydenta Obamę, sojuszników USA, Rosję i Chiny, nazywając je „najgorszym” z możliwych. Układ był daleki od doskonałości – odsuwał tylko ewentualne uzbrojenie się reżimu ajatollahów na mniej więcej rok i miał automatycznie wygasnąć za 12–15 lat. Nie przewidywał także szczelnego systemu weryfikacji jego przestrzegania przez Iran. Na jakiś czas zamrażał jednak prace nad irańskim programem – który według Teheranu służy wyłącznie celom pokojowym – a wywiad USA jeszcze w styczniu br. przyznawał, że reżim wypełniał jego postanowienia. A co najważniejsze, Waszyngton nie przedstawił sensownej alternatywy dla JCPOA, a to, co zrobił, grozi eskalacją konfliktu mogącego przybrać formy militarne.