1 sierpnia w Holandii wszedł w życie zakaz zakrywania twarzy w określonych miejscach przestrzeni publicznej. Zakaz ten, w mediach błędnie ochrzczony „zakazem burki”, wzbudził od razu kontrowersje polityczne i religijne – jedni uważają burkę za wyraz upośledzenia kobiety, inni za pogwałcenie wolności religijnej, a jeszcze inni wykorzystują całą dyskusję jako pretekst do podkreślania ekspansji niebezpiecznego islamu w Europie.
Nie zakaz burki, lecz zakaz nikabu
Najpierw więc o samych egzotycznych terminach, a potem krótko o tym, o co chodzi. Burka to szata na całą sylwetkę kobiecą, a nikab to część burki do zakrycia twarzy (chociaż dużo rzadziej stosowana, przeważnie widzi się burki bez nikabu), hidżab to chusta na głowę, zakrywająca włosy. W Holandii wprowadzono nie zakaz burki, lecz zakaz nikabu, a ściślej: zakrywania twarzy, bo dotyczy on nie tylko muzułmańskiej zasłony, lecz także kasków motocyklowych i gogli narciarskich. I oczywiście nie na ulicy, tylko w określonych miejscach – w środkach transportu miejskiego, szkołach, szpitalach i budynkach rządowych. Chusta muzułmańska czy sama burka bez nikabu na ulicy nie jest żadnym zakazem objęta. Holandia dołączyła w ten sposób do kilku innych krajów w Europie, gdzie funkcjonują podobne, choć nie identyczne przepisy, m.in. do Francji i Niemiec.
Za złamanie zakazu grozi grzywna pieniężna, ale rzecznicy rozmaitych służb w Holandii od razu oświadczyli, że nie będą brać odpowiedzialności za egzekwowanie nowego rozporządzenia. Transportowcy muszą najpierw dbać o punktualność, szpitale o leczenie, szkoły o naukę; nawet policja oświadczyła, że ma pilniejsze zadania do wykonania, jako że – co do muzułmańskiego nikabu – w 17-mln Holandii rzecz może dotyczyć najwyżej kilkuset kobiet.
Maski nakładają przestępcy do napadów
Te wstrzemięźliwe reakcje zainteresowanego personelu ujawniają pewne zakłopotanie: mały incydent potrafi wzbudzić wielkie problemy religijne, polityczne i obyczajowe. Najpierw teza stosunkowo mało kontrowersyjna: we wspólnej przestrzeni publicznej, w naturalnych kontaktach i rozmowie z innymi nie powinniśmy zakrywać twarzy. Tym bardziej w stosunkach pracowniczych. Nie wyobrażam sobie, by jakiś pracodawca zatrudnił do pracy kandydata, który nie chce pokazać twarzy. To raczej on sam się wyklucza, niż jest dyskryminowany. Ktoś odmawiający pokazania twarzy demonstruje, że nie chce brać udziału w tej naturalnej wymianie społecznej. W przeciętnych sytuacjach nie ma powodu się skrywać, może to nawet budzić obawy obywateli. Trudno publicznie – poza zabawą – występować np. w przebraniu niedźwiedzia. Maski nakładają przestępcy do napadów. Tym bardziej dotyczy to urzędnika czy funkcjonariusza usług publicznych w kontaktach z pacjentami, podróżnymi czy klientami. Nie ma tu miejsca na prezentowanie indywidualizmu czy oryginalności, funkcjonariusz reprezentuje nie siebie, lecz administrację czy służbę.
Cała sprawa w mediach nie sprowadza się jednak do samego zakrywania twarzy, bo zawsze łączona jest z całą burką i religijną odrębnością. Nie będąc teologiem, nie podejmuję się ocenić, na ile dla religijnych wartości istotny jest strój wyznawcy, a nie jego uczynki czy słowa. Feministki w wielu krajach podnosiły, że przymuszanie muzułmanek w Europie do noszenia burek spycha je na pozycję podporządkowania, degraduje i utrudnia integrację w społeczeństwie. Czy rzeczywiście są przymuszane? Być może tak się dzieje z częścią młodych, ale nie ma jasnych dowodów na przymuszanie: dla wielu starszych kobiet, zwłaszcza od dziecka żyjących w krajach muzułmańskich, burka jest strojem oczywistym, bez niej kobieta czuje się jak goła wśród ludzi. Piętnowanie takiej starszej pani, idącej na zakupy, wydaje się niezrozumiałe i niepotrzebne. To sprawa bardziej obyczajowa niż religijna.
Francja poszła o krok dalej
Ale uwaga z argumentami religijnymi. Ważne, by przy tej okazji wspomnieć o francuskim prawie zakazującym uczniom noszenia „ostentacyjnych znaków religijnych” w szkołach. Niewątpliwie prawo dowodzi troski o harmonijne współżycie w jednej społeczności. W szkołach publicznych manifestowanie swej odrębności łatwo może się przekształcić w niechęć, a nawet wrogość wobec innych. Dlatego w społeczeństwach otwartych wzywa się obywateli, by raczej nie manifestowali swych odrębności tożsamościowych. Przestrzeń publiczna, zwłaszcza szkoła – najlepiej, by pozostała neutralna, przyjazna wszystkim. Oczywiście najbardziej liczy się intencja – w jakim celu chcę pokazać, że jestem inny, i w czym jestem inny?
Swoboda wyboru ubrania, indywidualizm, podkreślanie własnej osobności, troska o spójność obyczajową, a nawet narodową, szanowanie reguł współżycia z innymi, bezpieczeństwo, manifestacja odrębności religijnej, upośledzenie i opresja kobiet czy ich emancypacja – wszystkie te argumenty padały i dalej padają w dyskusji o stroju muzułmańskim. Powiedz mi, dlaczego domagasz się zakazu i jakiego, a powiem ci, kim jesteś. Czy dlatego, że chcesz komuś pomóc i okazać mu szacunek, czy też kogoś wykluczyć i odepchnąć od wspólnoty obywatelskiej?