Postawienie muru na południowej granicy, w domyśle głównego instrumentu walki z nielegalną imigracją z Meksyku i krajów Ameryki Centralnej, było jedną z najgłośniej artykułowanych obietnic Trumpa. Z każdym miesiącem w Białym Domu projekt zyskiwał na znaczeniu – imigranci stali się obsesją, wrogiem publicznym numer jeden i zagrożeniem dla całej amerykańskiej państwowości.
Trump przekonywał, że granica jest nieszczelna, niemożliwa do upilnowania tradycyjnymi metodami. Twierdził nawet, że przygraniczne pasy terytoriów Meksyku i USA to de facto strefa wojenna, gdzie prawo nie obowiązuje. Między innymi dlatego jesienią ubiegłego roku wysłał tam niemal 10 tys. żołnierzy, członków personelu wojskowego i Gwardię Narodową, choć ci publicznie skarżyli się, że w Teksasie nie ma co robić, ich służba jest stratą czasu i pieniędzy i bardziej przydaliby się gdzie indziej.
Czytaj także: Fakty i mity o amerykańskiej granicy
Wielka zrzutka na mur Donalda Trumpa
Ubiegłotygodniowa decyzja Sądu Najwyższego zbliża prezydenta do budowy muru. Do tej pory sądy różnych instancji stanowiły dla niego w tej sprawie raczej zaporę nie do przejścia. Problematyczna była zwłaszcza idea wykorzystania w tym celu środków z budżetów różnych departamentów i agend federalnych.