Do historii przeszło pytanie amerykańskiej dziennikarki Trudy Rubin, która w lutym 2000 r. podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos ośmieliła się powiedzieć na głos to, o czym w kuluarach mówili wszyscy: „Who is Mr Putin?”. Zapadła cisza, gdzieniegdzie rozległy się chichoty, a paneliści pominęli sprawę milczeniem. Na miesiąc przed wyborami w Rosji było wiadomo tylko, kim Putin będzie.
Putin wybrany przez połowę Rosjan
Silny, młody, wysportowany i charyzmatyczny, w dodatku nieznany wcześniej polityk, w przeszłości związany z KGB i FSB, był według jelcyńskiego kręgu idealnym kandydatem, którego „kupią” i pokochają obywatele i który znakomicie odegra napisaną dla niego rolę. Za obietnicę spokoju i bezpieczeństwa głos oddała na niego ponad połowa Rosjan, przerażonych powtarzającymi się, o dziwo także tuż po „namaszczeniu” Putina, atakami terrorystycznymi, drugą wojną czeczeńską i zamieszkami na Kaukazie. Nie bacząc na to, że o wyznaczonym przez Jelcyna następcy większość usłyszała raptem kilka miesięcy wcześniej, 9 sierpnia 1999 r., gdy został premierem. Interes miała w tym także rodzina byłego prezydenta. Putin wydawał się dość sterowny, ale i godny zaufania – od momentu przejęcia rządów rodzina Jelcynów miała nieoficjalnie status „nietykalnej”.
W pierwszym noworocznym orędziu 31 grudnia 1999 r., tuż po pożegnalnej mowie Jelcyna, Putin, pełniący odtąd obowiązki głowy państwa, zapewniał: „Wolność słowa, wolność sumienia, wolność prasy i mediów, prawo własności prywatnej, czyli podstawowe wartości cywilizowanego, demokratycznego kraju, będą bardzo dobrze chronione przez państwo.