Rekordowy spadek popularności Władimira Putina jest faktem niepodważalnym. Już nawet prokremlowski ośrodek badawczy WCIOM, regularnie przeprowadzający sondaże na temat stosunku do polityków, nie może udawać, że Rosjanie kochają swojego przywódcę. Nie pomogła też zmiana formuły badania, którą WCIOM wprowadził w maju, zresztą na wyraźne polecenie rzecznika prasowego prezydenta Dmitrija Pieskowa.
To wtedy WCIOM opublikował rekordowo niskie wyniki poparcia dla Putina – pozytywnie oceniło go zaledwie 30 proc. obywateli. Wezwanie na dywanik dyrektora pracowni Walerego Fiodorowa poskutkowało zmianą formy ankiet i położeniem nacisku na pytania zamknięte. Mało kto miał odwagę zakreślić „nie” przy zdaniu: „Czy popierasz Władimira Putina?”. Wyniki znów więc okazały się dla Kremla „optymalne”.
Putin dawno nie miał tak niskiego poparcia
Sprytne rozwiązanie okazało się niewystarczające – w krótkim czasie wyniki znów drastycznie spadły, a bezsilny Fiodorow zdecydował się na... rzadsze publikacje. Dzięki temu niskie liczby będą kłuć w oczy tylko raz w miesiącu, a nie, jak do tej pory, co tydzień.
Kreml przywykł do podkręconych liczb świadczących o tym, że głos na Putina oddaje co najmniej ośmiu na dziesięciu Rosjan. Musiał więc być rozczarowany ostatnimi badaniami fundacji Opinia społeczna (FOM). Wynika z nich, że gdyby dzisiaj Rosjanie wybierali głowę państwa, Putin nie wygrałby w pierwszej turze: dostałby 43 proc. Niższe poparcie miał tylko w 2001 r. (41 proc.).