W Polsce od lat narzekamy, że zagraniczne towary w naszych sklepach są gorsze od ich odpowiedników na zachodzie Europy. Problem istnieje właściwie od wczesnych lat 90. – to wtedy popularne stało się przywożenie z wojaży produktów nazwanych identycznie, ale działających lub smakujących znacznie lepiej.
Unijni urzędnicy nazywają ten problem podwójną jakością produktów i od kilku lat uważnie mu się przyglądają. W czerwcu Komisja Europejska przedstawiła pierwsze wnioski z raportu badającego jakość tak samo opakowanych towarów w różnych krajach wspólnoty. Główne obserwacje opisywaliśmy w „Polityce” chwilę po jego publikacji. W skrócie: jeden na trzy produkty żywnościowe sprzedawane w UE różni się składem w zależności od rynku, na który trafia, a mimo to ma identyczne lub łudząco podobne opakowanie.
Znacząco różne produkty
W środę 13 listopada przedstawiciele Komisji Europejskiej zaprezentowali ten raport posłom zasiadającym w komisji rynku wewnętrznego Parlamentu Europejskiego (IMCO). Jeszcze w kwietniu, tuż przed upływem poprzedniej kadencji, Parlament zaakceptował projekt dyrektywy, która rozwiązałaby problem. Dokument trafił do Rady Unii, w której zasiadają przedstawiciele rządów państw członkowskich. I tu sprawy zaczęły się komplikować.
Dlaczego? Większość rządów uległo naciskowi ze strony stowarzyszeń zrzeszających producentów (Polska wstrzymała się od głosu).