Coroczna konferencja prasowa Władimira Putina odbyła po raz 15. według tego samego co zwykle scenariusza. Ok. 2 tys. dziennikarzy, spośród których większość reprezentowała prokremlowskie media, zadawało przewidywalne pytania, które nie mogły zaskoczyć jak zwykle świetnie przygotowanego prezydenta.
Czterogodzinne show, coraz bardziej przypominające odgrywany przez tych samych, znudzonych aktorów kabaret, tylko potwierdza, że sprawujący od 20 lat rządy Putin niechętnie myśli o rozstaniu z władzą. Zaczyna przebąkiwać o możliwości wykreślenia z konstytucji zapisu o zakazie ponownego (trzeciego z rzędu?) kandydowania na urząd prezydenta.
Putin nie zna przepisów i kłamie
Nie zmienił się jednak ogólny stosunek Kremla do konstytucji. Putin zaznaczył, że jej pierwszy rozdział jest „nie do ruszenia”. Władzy nadal więc o wiele łatwiej i wygodniej tę ustawę ignorować, niż zmieniać. Prezydent zresztą znacznie lepiej zna konstytucję niż inne obowiązujące i przeczące jej przepisy, czego dowiódł, gdy powiedział, że „za ten sam czyn nie wolno karać dwa razy”. Niestety, temat „moskiewskiej sprawy” i akcji letnich protestów ani razu nie „wypłynął”, a szkoda, bo być może prezydent zdecydowałby się ułaskawić skazanych na karę więzienia w oparciu o „dadyński paragraf”, całkowicie przeczący konstytucji.
Po wysłuchaniu Putina można odnieść wrażenie, że po pierwsze, rozwija tylko kwestie, które go osobiście interesują, a po drugie – nie jest zbyt dobrze zorientowany w tym, jak żyją obywatele rządzonego przez niego kraju. Co gorsza, nie bardzo go to obchodzi. No i po trzecie – kłamie w żywe oczy.
Co prawda Putin wie, że problemem są niskie dochody, medycyna, wyludnianie się Syberii, która nie oferuje mieszkańcom jakichkolwiek perspektyw, ale wygląda na to, że brak mu pomysłów, jak to zmienić: „Trzeba działać stopniowo. Najpierw zająć się jednym regionem, a dopiero później kolejnymi”. Chętniej opowiada o nowym, imponującym uzbrojeniu dla armii, nowych lotniskach, dworcach i pierwszym miejscu na świecie pod względem eksportu zboża.
Czytaj także: Nawalny pozywa Putina. Ale czy coś tym wskóra?
Rosja idzie do Chin, Stanom się odpłaci
Trudno oczywiście, żeby Putin nie był sobą i nie zamanifestował poglądów. Dużo uwagi poświęcił gloryfikacji Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, odniósł się właściwie bezkrytycznie do udziału w konflikcie ZSRR, większą winą obarczając „agresywną, chętną do podziału Czechosłowacji Polskę”. Przypomniał konflikt rosyjsko-czeczeński, pochwalił działalność i politykę Ramzana Kadyrowa (odznaczonego niedawno orderem bohatera Rosji), który, jak się już po konferencji okazuje, po słowach prezydenta „gotów jest oddać życie za Rosję i Putina”. Niechętnie zaś wypowiadał się Putin o Zełenskim, uspokajając jednocześnie, że rosyjski gaz nadal będzie płynąć na i przez Ukrainę. Ale już na temat wojny wypowiedział się w swoim stylu: „Nie ma zagranicznych wojsk na Ukrainie”.
Imperialny sposób myślenia prezydent zaprezentował też, stwierdzając, że „Rosjanie i Białorusini to prawie ten sam naród”, który powinien się połączyć, stworzyć państwo konfederacyjne. Na razie, przypomniał, to niemożliwe: „warunki nie są wypełnione w 90 proc.”.
Prezydent podkreślił, że wszelkie sankcje i ograniczenia, jak te nałożone ostatnio na rosyjskich sportowców przez WADA, to gesty absurdalne, złośliwe i czysto polityczne. Zapowiedział, że odbije się to na stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi: „USA mogą się spodziewać, że będziemy wobec nich postępować analogicznie”. Co innego Chiny: „Będziemy wzmacniać nasze kontakty, oba narody na tym skorzystają”.
Czytaj także: Czy Rosja wchłonie Białoruś?
Putin „troszczy” się o klimat
Rosyjskich ekologów i aktywistów mogła nieco zdziwić odpowiedź na ważne pytanie o skutki zmian klimatu. Prezydent doskonale wie, że nadciągająca katastrofa Rosję dotknie mocno, bo wiele miast zbudowanych jest – powiedział – na zmarzlinie. Putin jest jednak sceptyczny co do wpływu człowieka na taki stan rzeczy.
Co prawda dodał, że nie można nic w tej sprawie NIE robić. Najwyraźniej tylko nie wie, co, bo jak przyznał chwilę później, syberyjskich pożarów lasów nie opłacało się gasić. W dodatku Duma przyjęła dzień wcześniej poprawkę do przepisu o utylizacji, która pozwoli państwu spalać ogromne ilości śmieci (ciekawe pojęcie „utylizacji”). Zerowe reakcje na trwający od blisko trzech lat w Rosji „kryzys śmieciowy” nie przeszkodził Putinowi wyrazić żalu z powodu „braku dialogu w tej sprawie” ze społeczeństwem.
Czytaj także: Najwięksi truciciele wciąż nie spełniają zobowiązań klimatycznych
Doroczne bingo Putina
Nie jest tajemnicą, że Putin zna większość pytań, które słyszy przy okazji dorocznej konferencji. Spotkanie moderował Dmitrij Pieskow. Nawet nie silił się na jakiekolwiek pozory i udzielał głosu tylko nieszkodliwym redakcjom. Niezależne media układają przed konferencją tzw. putinowskie bingo i odhaczają punkt po punkcie.
Takim stałym elementem jest serdeczne zaproszenie Putina przez któregoś z regionalnych dziennikarzy do jego rodzinnego miasta, czyjaś spontaniczna anegdota z życia wysłuchana przez prezydenta z uśmiechem, ukraińska „prowokacja”, pytanie z Czeczenii dotyczące biletów lotniczych czy transportu, bo przecież nie praw człowieka czy prześladowania osób LGBTQ. Oraz prośba o pomoc dla chorych dzieci. Nie brak też folkloru. Kiedyś była to osoba przebrana za matrioszkę, dzisiaj – dziennikarz z wizerunkiem Matki Boskiej nad głową. W międzyczasie Putin żartuje i uprzejmie uśmiecha się do Pieskowa, zachowującego się jak zwykle mało profesjonalnie, zważywszy na jego stałą manierę rzucania co rusz seksistowskich uwag.
Cztery godziny rozmowy wniosły niewiele nowego. Najbardziej bolesne tematy – jak konflikt rosyjsko-ukraiński i więźniowie polityczni – Putin zbył, przekłamał, przemilczał. O ile w ogóle zostały poruszone. Mówiąc krótko: na Wschodzie bez zmian.
Tymczasem kilka godzin później doszło do zamachu w siedzibie FSB w Moskwie. Jak podają media, do biura skarg wtargnęło kilku mężczyzn, którzy zaczęli strzelać. Są ranni. Według rosyjskich źródeł zamachowcy zostali zabici.
Czytaj także: Podwodne podchody Rosji i NATO. Polska mówi pas