21 lat temu eksperci i zagraniczni dziennikarze stawiali pytanie, na które zdaniem wielu do dziś nie ma odpowiedzi: „Who is Mr. Putin?”. Namaszczony przez Borysa Jelcyna były funkcjonariusz KGB nie był w chwili objęcia stanowiska premiera, sprawującego potem obowiązki prezydenta, politykiem znanym szerszej publiczności. Może się wydawać, że właśnie mamy do czynienia z podobną sytuacją. Premier Dmitrij Miedwiediew nagle „wypadł z wagonika” i podał się do dymisji razem z rządem. Jego miejsce ekspresowo zajął Michaił Miszustin, wieloletni urzędnik państwowy, król rosyjskiego systemu podatkowego. Decyzją Dumy objął funkcję ledwie kilkanaście godzin po przedstawieniu jego kandydatury przez Putina. Żaden deputowany się nie sprzeciwił.
Dla Rosjan to było zaskoczenie. Miszustina nie da się bowiem nazwać grubą rybą ani oczywistym następcą Miedwiediewa, który przez lata sprawowania najwyższych urzędów zdążył tak zirytować i rozczarować sobą ludzi, że należało go odsunąć na nowe i nierzucające się w oczy stanowisko. Pytanie o to, kim właściwie jest nowy premier, wróciło więc siłą rzeczy. A zarazem eksperci zgodnie podkreślają, że mimo analogii nie powtórzy się scenariusz z 1999 r. – Miszustin nie będzie drugim Putinem. Ani nawet drugim Miedwiediewem. Jego kariera okaże się krótka, jeśli ufać przepowiedniom rosyjskich ekspertów, np. często cytowanemu Andriejowi Czerepanowi.
Czytaj też: Putin odgrzewa propagandową wojnę z Polską
Jak Miszustin budżet załatał
Miszustin nie jest kolejnym przedstawicielem „piterskiej drużyny”, do której w młodości należeli