Pierwsze pociski Kreml odpalił jeszcze w ubiegłym tygodniu. Po nieformalnym szczycie przywódców Wspólnoty Niepodległych Państw 20 grudnia w Sankt Petersburgu rosyjski prezydent podjął polemikę z wrześniową rezolucją Parlamentu Europejskiego stwierdzającą, że pakt Ribbentrop-Mołotow przyczynił się do wybuchu II wojny światowej. Władimir Putin podsumował tę ocenę kąśliwym „być może”, a potem w długim oświadczeniu, zastrzegając, iż przejrzał dokumenty archiwalne, przedstawił swoją wersję historii. Trzeba ją choć skrótowo przytoczyć, dla zainteresowanych wersja oryginalna jest dostępna na stronach Kremlin.ru.
Czytaj także: Doroczny show Władimira Putina
Wojna według Putina
Prezydent tłumaczył, że Rosja była ostatnim z państw europejskich, które zawarły porozumienie z Hitlerem, a Polsce wytknął, że porozumiewała się z nim od 1934 r. Odwołał się do zapisów traktatu wersalskiego, jego zdaniem niemożliwych do wyegzekwowania na Rzeszy, przywołując krytyczne wypowiedzi Ferdynanda Focha i Woodrowa Wilsona.
Szczególną uwagę poświęcił roli Polski. Cytował – z owych archiwów – francuskiego premiera Daladiera, który po rozmowach z polskim ambasadorem Łukasiewiczem nabrać miał przekonania o antyrosyjskim nastawieniu Polski i o tym, że gdyby to Francję Niemcy zaatakowały pierwsze, Warszawa nie przyjdzie jej z pomocą, ale wręcz zbrojnie zatrzyma ewentualną pomoc z Rosji.