Prezydent Emmanuel Macron na Uniwersytecie Jagiellońskim zwrócił się – niejako ponad głowami polityków – do nowego pokolenia Polaków. Bądźcie nie tylko „małymi Polakami” – jak z katechizmu polskiego dziecka Władysława Bełzy – ale także „małymi Europejczykami”. To główne jego przesłanie.
Ci mali Europejczycy stają wspólnie przed trzema najważniejszymi wyzwaniami współczesności: zapewnieniem bezpieczeństwa, w tym militarnego, odparciem katastrofy klimatycznej i sprostaniu postępowi wiedzy i technologii. Jest jasne, że tylko razem można tym wyzwaniom stawić czoło.
Macron już nie krytykuje polskich władz
Dawno nie słyszałem tak pięknego przemówienia do Polaków ze strony zagranicznego przywódcy. Macron przypomniał najwspanialsze i najtragiczniejsze karty naszej historii i jej związków z Francją. Oczywiście historia obu krajów jest inna, różna też jest historia kilkudziesięciu narodów europejskich. Trzeba jednak zbudować wspólną pamięć. Tak! Bo płyniemy na tej samej łódce i czeka nas wspólnota losu.
Macron porzucił retorykę krytyki władz, nie wspomina nawet, że jeszcze niedawno piętnował „szalone umysły” w Polsce i na Węgrzech, które kłamią swym obywatelom, porównując dyrektywy z Brukseli do dawnych ukazów z Moskwy. Dziś mówi tylko, że być może nasz entuzjazm w przystąpieniu do Unii był oparty na nieporozumieniu, że chcieliśmy wyrwać się do nowocześniejszej i zdrowszej gospodarki, większego dobrobytu i myśleliśmy, że Unia to jedynie wspólny rynek.
Nie – podkreślał Macron – Unia to szalony projekt polityczny i cywilizacyjny, to konstrukcja pokoju, wspólne zasady i wartości wyższej cywilizacji. Te wspólne wartości i cele nie mają pobocznego znaczenia, odwrotnie – mają znaczenie egzystencjalne. Jeśli nie będziemy ich strzec, znowu pogrążymy się w podziałach, w pożywce dla nacjonalizmów, które doprowadzały nie raz w Europie do krwawych katastrof.
Czytaj też: Macron chce przemeblować Unię
Czy Polacy marzą o wspólnej Europie? A PiS?
Macron wzywa nas do marzenia o wspólnej Europie. Trudno nie przyklasnąć takiemu apelowi. Wcale nie potrzeba naruszać ani uszczuplać tożsamości narodowych: każdy myślący patriota może budować równolegle drugą tożsamość, europejską. Nie ma między tymi tożsamościami żadnej konkurencji ani tym bardziej sprzeczności. Ilu Polaków to rozumie? Niewielu ludzi rodzi się z tożsamością europejską, wymaga ona nauki, poznania historii, zrozumienia idei braterstwa ludów, korzyści pokoju. Wymaga idealizmu, wysiłku. Współpraca europejska, nawet kulejąca, jest lepsza niż konflikt.
Są jednak dwa „ale”. Mimo uśmiechów na wizytę Macrona nie wiem, czy pisowscy przywódcy zmienili wrogi, a nawet lekceważący ton, w jakim mówili o Unii Europejskiej. Ciągle mam w uszach słowa Andrzeja Dudy o zaledwie „wyimaginowanej wspólnocie”, której zasługi sprowadzał do budowy chodników. I jeszcze surowsze o „narzucaniu nam w obcych językach...” itd. Jak przeciwstawiać się takiemu myśleniu i takim hasłom?
Wykład Macrona w Krakowie był opóźniony. Kiedy czekaliśmy na transmisję – stacje informacyjne podawały przygnębiające wiadomości, że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego jawnie zlekceważyła uchwałę trzech prawdziwych izb najwyższej polskiej instancji sądowej i tym samym zlekceważyła wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE. Sędziowie tej Izby oczywiście nie mogli słuchać Macrona, bo w tym czasie zajmowali się flekowaniem sędziego Juszczyszyna. Ale nawet gdyby Macrona słuchali, to przecież bez zrozumienia.
Czytaj także: Jedzie walec PiS. Sędzia zdyscyplinowany za niezawisłość