Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Macron straszy powołaniem mini-Schengen bez Polski

Prezydent Francji Emmanuel Macron Prezydent Francji Emmanuel Macron Emmanuel Macron / Facebook
Łatwo sobie wyobrazić, jak w krajach wykluczonych ze strefy narasta narracja o dominacji wspólnoty przez zachodnie elity, zwiększa się eurosceptycyzm, a wraz z nim – poparcie dla partii antyunijnych.

Strefa Schengen wymaga naprawy. Tak przynajmniej uważa prezydent Francji Emmanuel Macron, który na czwartkowej konferencji prasowej zaapelował o naprawę porozumienia znoszącego kontrole na przejściach granicznych między sygnatariuszami. Według Macrona przyczynkiem do zmian jest oblanie egzaminu z solidarności przez część krajów strefy Schengen podczas kryzysu migracyjnego.

Czytaj też: Macron chce przemeblować Unię

Grupa Wyszehradzka się wyłamuje

W szczycie kryzysu w latach 2015–16 państwa Europy Środkowej, w tym Polska, odmówiły przyjęcia uchodźców i migrantów w ramach unijnego systemu relokacji. Postawa krajów naszego regionu spotkała się z głośną krytyką zachodnich członków wspólnoty, a Komisja Europejska pozwała w tej sprawie Polskę, Węgry i Czechy do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu – TSUE zajmie się tą kwestią w połowie maja.

Macron nie jest pierwszym politykiem w Unii, który wyszedł z pomysłem odświeżenia Schengen. Już w 2015 r. rządy Austrii, Belgii, Holandii, Luksemburga i Niemiec omawiały między sobą pomysły na dostosowanie strefy do realiów kryzysu migracyjnego. To wówczas termin mini-Schengen zaistniał w Brukseli. Pięć wspomnianych rządów rozważało możliwość pomniejszenia strefy do własnych terytoriów, co miałoby je uchronić przed napływem migrantów z innych krajów Unii.

Czytaj też: Straż Graniczna łamała prawo nie wpuszczając uchodźców

Presja na Włochy i Grecję

Najbardziej konsekwentnie pomysł sondowali Holendrzy, ale nie znaleźli dla niego szerszego poparcia w Unii. Temat powrócił podczas szczytu we wrześniu 2018 r. Wówczas do debaty włączył się już Macron, nazywając kraje Grupy Wyszehradzkiej „pasażerami na gapę” w Schengen. Zasugerował tym samym, że państwa te chcą brać udział w ruchu bezgranicznym, nie wypełniając obowiązków, jakie niesie ze sobą członkostwo w Schengen.

Pomysły reformy, poza ukaraniem krajów naszego regionu, mają też wywrzeć presję na Włochy i Grecję, które znalazłyby się poza mini-Schengen. Zdaniem wielu przywódców kraje te nie zrobiły wystarczająco dużo, by dopilnować podlegających im odcinków zewnętrznej granicy Unii, przez którą na terytorium wspólnoty przedostały się setki tysięcy nielegalnych migrantów.

Czytaj też: Obywatelstwo na sprzedaż

Czy da się to zrobić?

Szanse na wdrożenie nowego Schengen w najbliższym czasie są jednak iluzoryczne. Zasady działania strefy od 1999 r. wpisane są bowiem do unijnych traktatów. Oznacza to, że do ich zmiany potrzebna jest zgoda wszystkich państw członkowskich. Na to nie ma szans – trudno oczekiwać, żeby rządy w Warszawie, Atenach czy Pradze zgodziły się dobrowolnie na utratę przywilejów wynikających z członkostwa w strefie.

Możliwe, że Macron i jego europejscy sojusznicy spróbują wprowadzić zmiany na wzór modelu Schengen sprzed 1999 r. Wówczas strefa funkcjonowała na bazie porozumień międzynarodowych i formalnie nie miała nic wspólnego ze wspólnotą – była swoistym nadpisaniem Schengen, funkcjonującym równolegle.

Taki ruch wzbudziłby wątpliwości prawne. Byłby też trudny do przeforsowania z powodów politycznych. Łatwo sobie wyobrazić, jak w krajach wykluczonych ze strefy narasta narracja o dominacji wspólnoty przez zachodnie elity, zwiększa się eurosceptycyzm, a wraz z nim – poparcie dla partii antyunijnych.

Czytaj też: Eurosceptycy nie podbiją Brukseli po wyborach

Kampanijna rozgrywka

Przywołanie reformy przez Macrona należy więc rozpatrywać w świetle toczącej się kampanii przed wyborami do europarlamentu, które odbędą się 23–26 maja. Francuz od miesięcy konsekwentnie buduje w kraju i Europie wizerunek wpływowego polityka nadającego ton debacie o przyszłości Unii. Na krajowym podwórku chce w ten sposób odwrócić uwagę opinii publicznej od trwających od miesięcy protestów „żółtych kamizelek”.

Ponadto dla francuskiego elektoratu w propozycji Macrona ważny jest przekaz o uszczelnieniu zewnętrznych granic strefy Schengen. Pozwoliłoby to ograniczyć napływ pozaunijnych migrantów do Francji, który stał się paliwem wyborczym dla głównej konkurentki Macrona – eurosceptyczki Marine Le Pen. Z kolei na europejskiej scenie Macron chce wpłynąć na priorytety prac Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego po wyborach.

Czytaj też: Największe niewiadome wyborów do Parlamentu Europejskiego

Na razie straszak

Kwestia reformy Schengen w najbliższych latach będzie co jakiś czas przewijać się w rozmowach w Brukseli. Jego realizację uprawdopodobniłby nieprzychylny Polsce, Czechom i Węgrom wyrok TSUE lub kolejna fala kryzysu migracyjnego. Wówczas powołanie mini-Schengen byłoby używane jako straszak przeciwko krajom, które niewystarczająco szczelnie pilnują własnych granic lub nie chcą brać udziału w relokacji osób przybywających na granice wspólnoty.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną