CDU, wciąż najpopularniejsza partia Niemiec (razem z siostrzaną CSU w Bawarii), zawsze określała się jako szerokie ugrupowanie środka, które odrzuca wszelkie radykalizmy i nie chce współpracować z jakimkolwiek ruchem zahaczającym o skrajną prawicę czy lewicę. Ta strategia przez lata przynosiła efekty, ale od kiedy partie skrajne stają się także w Niemczech coraz silniejsze, CDU nie bardzo wie, jak reagować. Bezradność chadecji pokazały ostatnie wydarzenia w Turyngii, gdzie lokalna CDU, wbrew poleceniom z Berlina, zagłosowała razem ze skrajnie prawicową AfD i liberałami z FDP. W efekcie na premiera Turyngii wybrany został nic nieznaczący polityk FDP, który zresztą zaraz zrezygnował z urzędu.
Kramp-Karrenbauer nie podbiła serc
Kryzys w Turyngii próbowała zażegnać szefowa CDU Annegret Kramp-Karrenbauer, ale jej interwencja zakończyła się fiaskiem. Najpierw zażądała przyspieszonych wyborów, a potem chciała stworzyć lokalną koalicję z SPD i Zielonymi. Bez efektu. Kramp-Karrenbauer wyklucza współpracę zarówno z AfD (w Turyngii wyjątkowo blisko powiązaną ze środowiskami skrajnej prawicy), jak i postkomunistyczną Linke, do tej pory rządzącą Turyngią. Tyle że nie da się w tym kraju związkowym stworzyć stabilnej koalicji, odrzucając zarówno AfD, jak i Linke. Bo w ostatnich wyborach obie partie dostały łącznie prawie 55 proc. głosów. Dzisiaj bezradna Kramp-Karrenbauer (zwana AKK) ogłosiła, że wkrótce zrezygnuje z szefowania CDU i nie będzie kandydatką partii na urząd kanclerski w przyszłym roku.
Chaos w Turyngii przyspieszył odejście AKK, ale tak naprawdę niewielu w CDU będzie po niej płakać. Chociaż na przewodniczącą partii została wybrana niewiele ponad rok temu (gdy Angela Merkel zdecydowała, że przestanie kierować CDU i pozostawi sobie tylko urząd kanclerski do kolejnych wyborów), AKK nie zdołała podbić serc Niemców. Ani jako szefowa chadecji, ani jako minister obrony narodowej. Szybko okazało się, że chociaż wiele ją łączy z Merkel, to nie ma ani umiejętności negocjacyjnych pani kanclerz, ani jej politycznego sprytu. Dymisja AKK jest więc tak naprawdę dla chadecji szansą na nowe otwarcie.
Kto zostanie nowym kanclerzem Niemiec
Na razie nie wiadomo, kto zastąpi Annegret Kramp-Karrenbauer, ale nowy szef (prawie na pewno mężczyzna) będzie musiał ocalić CDU przed rozpadem i zdecydować, jaką strategię przyjąć wobec silnej zwłaszcza na Wschodzie AfD – całkowitego odgrodzenia czy jednak ograniczonej współpracy? Dwóch polityków wydaje się mieć największe szanse na objęcie kierownictwa. Jeden to Friedrich Merz, który nieznacznie przegrał podczas ostatnich wyborów partyjnych z AKK. Może liczyć na poparcie przedsiębiorców jako gospodarczy liberał, ale wspierają go też konserwatywne kręgi chadecji. Jego najpoważniejszy rywal to obecny premier Północnej Nadrenii-Westfalii Armin Laschet, nastawiony mniej liberalnie, a bardziej lewicowo w kwestiach gospodarczych. Nie tak kontrowersyjny jak Merz, ale też mało charyzmatyczny.
Kryzys w CDU po raz kolejny pokazuje, jak trudno znaleźć następcę dla Merkel, która rządzi Niemcami od 2005 r., a partią kierowała ponad 18 lat. Z jednej strony ocaliła ją przed takim spadkiem popularności, jaki dotknął socjaldemokratyczną SPD, która dzisiaj ma mniej niż 15 proc. poparcia (CDU może liczyć na 26–27 proc.). A równocześnie Merkel bezwzględnie zwalczała wszystkich poważniejszych rywali i nie wychowała następcy ani następczyni. Teraz zaś chadecja nie ma dużo czasu, by znaleźć silnego lidera. Następne wybory federalne planowane są co prawda jesienią przyszłego roku, ale bardzo możliwe, że koalicja CDU/CSU-SPD tak długo nie wytrzyma.
Jedyne, co dziś łączy chadecję i socjaldemokrację, to strach przed nowymi wyborami. A zwłaszcza przed silnymi Zielonymi, którzy zdetronizowali SPD na lewicy i mogą walczyć o zwycięstwo. Wiadomo, że kolejne wybory przyniosą dalsze rozdrobnienie niemieckiej sceny politycznej i konieczność budowy koalicji złożonej przynajmniej z trzech graczy. Nie będzie to wcale prostsze niż znalezienie wyjścia z politycznej matni, w jakiej jest Turyngia.