Kilka tygodni temu, po dotkliwych porażkach Joego Bidena w pierwszych demokratycznych prawyborach, wielu komentatorów spisywało go już na straty. Wyrokowano, że nie ma szans na nominację. Wszystko zmienił superwtorek 3 marca, czyli prawybory w 14 stanach. Biden zwyciężył w większości, także tam, gdzie sondaże niedawno nie widziały w nim triumfatora, np. w Teksasie. Faworyzowany dotychczas senator Bernie Sanders, przywódca demokratycznej lewicy, wygrał tylko w czterech, m.in. w macierzystym Vermont.
Czytaj też: Czy Donald Trump ma z kim przegrać?
Joe Biden z poparciem byłych rywali
Sukces Biden zawdzięcza głosom wyborców afroamerykańskich z Południa, którzy w ostatnich dekadach często decydowali o wyniku prawyborów. Ogromne, może nawet rozstrzygające znaczenie miały apele o poparcie wiceprezydenta ze strony jego byłych rywali, którzy wycofali się z wyścigu, a prowadzili kampanię na podobnej co on platformie umiarkowanych reform.
Do głosowania na Bidena wezwali burmistrz South Bend w Indianie Pete Buttagieg, który brylował w pierwszych prawyborach, ale osłabł, senatorka z Minnesoty Amy Klobuchar i były kongresmen z Teksasu Beto O′Rourke. Agitacja tego ostatniego mogła przeważyć szalę. Obawiano się, że Sanders, który niedawno z dużą przewagą wygrał w Nevadzie dzięki poparciu Latynosów, pokona Bidena również w Teksasie, drugim co do wielkości stanie USA, też licznie zamieszkanym przez tę grupę etniczną.