„Zdrowie, bezpieczeństwo, gotowość naszych żołnierzy, pracowników cywilnych i ich rodzin pozostaje priorytetem” – tak dowództwo europejskie sił USA (EUCOM) uzasadnia ogłoszoną w poniedziałek decyzję o praktycznym odwołaniu wielkich manewrów, które miały przynieść rekordową, niewidzianą od ćwierćwiecza aktywność wojskową Amerykanów na wschodzie kontynentu. Względy bezpieczeństwa wygrały z planem, nawet takim, który miał za zadanie strategiczną komunikację gotowości wobec potencjalnego przeciwnika NATO i USA. Przeciwnik nowy i nieznany okazał się dużo groźniejszy.
Czytaj też: USA liczą koszty ewentualnych wojen z Rosją i Chinami
Ćwiczenia Defender Europe do redukcji
Zgodnie z komunikatem dowództwa w Stuttgarcie nie odbędą się zaplanowane od kwietnia do czerwca kluczowe elementy cyklu nazwanego Defender Europe 20. Pierwszą „ofiarą” będą artyleryjskie strzelania pod kryptonimem „Dynamic Front”. Odbywające się tradycyjnie wiosną na niemieckich i polskich poligonach ćwiczenie zostało po prostu odwołane. To samo spotkało kolejne „bojowe” epizody Defendera – przejście oddziałów przez korytarz suwalski z Polski na Litwę pod kryptonimem „Saber Strike” oraz spadochronowe desanty w krajach bałtyckich i Gruzji, określane mianem „Swift Response”. Nie odbędzie się też faza dowódczo-sztabowa Joint Warfighting Assessment, która miała zademonstrować spięcie amerykańskich dowództw szczebla korpusu i armii ze sztabami korpusów NATO.