Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Polska nie chce korzystać z unijnych lotów do domu

Samoloty na brukselskim lotnisku Zaventem Samoloty na brukselskim lotnisku Zaventem Francois Lenoir / Reuters / Forum
Warszawa nie sięgnęła po unijną pomoc w organizacji powrotów Polaków do kraju. A teraz tłumaczy, że to bardzo dobrze, bo podczas „repatriacji” rodacy nie muszą latać z cudzoziemcami.

Jako pierwsze o sprawie poinformowało dziś RMF FM. O co chodzi? Unia Europejska ma wśród procedur kryzysowych „mechanizm obrony cywilnej”. W jego ramach wspólnie używa się sprzętu należącego do poszczególnych krajów w odpowiedzi na różne zagrożenia i katastrofy.

Czytaj też: Myć wszystkie produkty? Prać ubrania po powrocie? Wyjaśniamy

„Transportowanie tylko Polaków”

„Mechanizm” uruchamiano przy okazji wielkich pożarów (pomagali także polscy strażacy), a w styczniu tego roku był wykorzystywany na potrzeby awaryjnych powrotów mieszkańców UE z rejonów objętych epidemią koronawirusa, wtedy głównie z Chin. Teraz zaś w ramach „akcji repatriacyjnej” pomaga wrócić unijnym turystom m.in. z Afryki Północnej.

Przeloty w 75 proc. finansuje Komisja Europejska (w budżecie są rezerwy na podobne działania kryzysowe) i są darmowe dla pasażerów. Inaczej niż rejsy w ramach polskiej akcji „Lot do domu”. Warszawa mimo to nie sięgnęła do tej pory po unijną pomoc. Polski dyplomata w Brukseli przekonywał nas dziś o... zaletach takiej decyzji. – Realizowanie repatriacji za pomocą własnych zasobów umożliwia transportowanie tylko Polaków, bez obecności obywateli innych krajów członkowskich na pokładzie – tłumaczy.

Czytaj też: Polska polityka w cieniu wirusa

Niemcy zamówili 27 lotów

Polska dyplomacja przypomina, że zgodnie z regułami „mechanizmu obrony cywilnej” po pomoc sięgają te kraje UE, którym brak własnych zasobów, a my ponoć mamy i samoloty, i pieniądze.

Reklama