Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Parlamenty w walce z wirusem. Tak to się robi na świecie

W Niemczech głosowanie zdalne nie obowiązuje, więc trzeba było zmodyfikować zasady podejmowania decyzji w parlamencie. W Niemczech głosowanie zdalne nie obowiązuje, więc trzeba było zmodyfikować zasady podejmowania decyzji w parlamencie. Mika Schmidt / EAST NEWS
Brytyjczycy testują wideokonferencje, Niemcy i Hiszpanie rozsadzają deputowanych co kilka metrów, Francuzi zdejmują ograniczenia na głosowanie przez pełnomocnika. Mimo wirusa demokratycznych procedur się nie omija.

Choć środowe głosowanie w hiszpańskim parlamencie było jednym z najważniejszych w demokratycznej historii kraju, zdjęcia i relacje z posiedzenia za nic w świecie na to nie wskazywały. Na sali siedziało kilkanaście osób, w dodatku oddalonych od siebie o co najmniej trzy puste fotele. Razem wyglądali bardziej jak grupa studentów na egzaminie poprawkowym, porozsadzanych przez profesora, żeby od siebie nie ściągali.

Hiszpania ugina się pod naporem koronawirusa. 64 tys. zakażonych i prawie 6 tys. zgonów od początku epidemii sprawiły, że premier Pedro Sánchez zaapelował do parlamentarzystów o przedłużenie stanu wyjątkowego do 11 kwietnia. To dopiero drugi raz od upadku dyktatury gen. Franco w 1975 r., kiedy cywilny rząd wprowadza nadzwyczajny sposób sprawowania władzy. Poprzednio, w 2010 r., stan wyjątkowy ogłoszono z powodu strajku kontrolerów lotów. I choć szybko ustał, interwencja rządu premiera Jose Luisa Zapatero wywołała ogromną falę niezadowolenia. Użycie wojska do pacyfikacji protestu przywoływało skojarzenia z frankistowskimi metodami.

Czytaj też: Hiszpanii grozi włoski scenariusz. Kryzys się pogłębia

Hiszpanie głosują zdalnie

Choć dziś Hiszpania jest w zupełnie innym momencie dziejowym, Sánchez musiał mieć z tyłu głowy społeczny odbiór jego decyzji. Dlatego dla rządzącej koalicji PSOE-Podemos fundamentalne było przedłużenie stanu wyjątkowego z zachowaniem demokratycznych procedur. I tak też się stało. Już od 2011 r. w Izbie Deputowanych i od 2013 r. w Senacie możliwe jest bowiem głosowanie zdalne. Wprowadzone dla posiedzeń plenarnych i wyjątkowych okoliczności, jak zły stan zdrowia, urlopy macierzyńskie, tacierzyńskie czy ciąża, teraz zostało wykorzystane do stanowienia prawa w czasie pandemii. Bez kontrowersji prawnych ani politycznych.

Propozycje Sáncheza poparły wszystkie opcje polityczne poza skrajnie prawicową partią Vox. Dlatego środowe posiedzenie miało wyraz przede wszystkim symboliczny. Rozpoczęło się od minuty oklasków dla pracowników służby zdrowia, a wystąpienia koncentrowały się na dyskusjach o stanie szpitali i dużej liczbie zakażeń u personelu medycznego.

W Niemczech mniej posłów

Tego samego dnia w celu przyjęcia gospodarczego pakietu antykryzysowego zebrał się niemiecki Bundestag. W tym kraju głosowanie zdalne nie obowiązuje, więc przy braku możliwości zebrania kworum na miejscu trzeba było zmodyfikować zasady podejmowania decyzji. Niemcy zrobili to jednak bez większego problemu – błyskawicznie i, co najważniejsze, w zgodzie z obowiązującymi aktami prawnymi. W tzw. Geschäftsordnung, czyli regulaminie prac parlamentu, zmieniono wymaganą liczbę głosujących posłów z połowy do jednej czwartej, dopisując nowy paragraf – 126a. Co ciekawe, powstał w oparciu o pełen konsensus wszystkich zasiadających w Bundestagu partii, może zostać w każdej chwili zawieszony, a przede wszystkim zostanie unieważniony 30 września 2020 r.

Czytaj też: Włosi mówią do nas z przyszłości

We Francji przez pośrednika

Znacznie mniej zdigitalizowane są parlamenty w innych dużych demokracjach: we Francji i Wielkiej Brytanii. W tej pierwszej zdalne obrady nie funkcjonują, dlatego aby umożliwić funkcjonowanie w czasie pandemii, poszerzono zakres rzadko dotychczas stosowanego prawa do głosowania za pomocą pośrednika. Wcześniej poseł mógł upoważnić innego posła do oddania głosu w jego imieniu tylko w sytuacjach krytycznych, teraz będzie to możliwe bez większych ograniczeń. W sali plenarnej każdy klub może reprezentować tylko jego szef i maksymalnie dwóch deputowanych. Podobne rozwiązania wprowadzono w kilku innych krajach poza Europą, m.in. w Australii, Nowej Zelandii i RPA.

Analogowi Brytyjczycy

Brytyjczycy testują z kolei system wideokonferencji, kluczowy dla funkcjonowania parlamentarnych komitetów i zespołów roboczych. Choć w czasie pandemii Westminster formalnie pracuje zgodnie z harmonogramem, nieformalne porozumienie liderów partii pozwala na absencję członków Izby Gmin z grupy wiekowej o podwyższonym ryzyku zachorowania. Największy problem stanowi sama procedura głosowania, bo w Wielkiej Brytanii nadal nie robi się tego elektronicznie, lecz analogowo – krzycząc i wychodząc właściwymi drzwiami z sali obrad. Jeśli to się nie zmieni, sesje parlamentu znacznie się wydłużą. Przy zachowaniu właściwej w czasach pandemii odległości między posłami jedno głosowanie może zająć nawet 40 min.

Czytaj też: Wirus uderza na Wyspach i w Borisa. To skutki spóźnionej reakcji

Praca w czasie pandemii to problem wszystkich parlamentów w krajach z obowiązującą kwarantanną i społeczną izolacją. Często koronawirus zagraża też konkretnym interesom politycznym. Jak w USA, gdzie aż pięciu republikańskich senatorów nie może brać udziału w posiedzeniach Kongresu, bo albo są zakażeni, albo przebywają w przymusowej kwarantannie. Pojawił się nawet wspólny, ponadpartyjny projekt zmian zasad głosowania, stworzony przez demokratę Dicka Durbina i republikanina Roba Portmana, ale do zezwolenia członkom Kongresu na głosowanie spoza sali obrad potrzeba tzw. superwiększości, czyli dwóch trzecich głosów. W obecnej sytuacji, do której dodać należy silną polaryzację sceny politycznej, zbudowanie takiego poparcia dla jednego wniosku jest praktycznie nierealne.

Wideodyżury europosłów

Praca parlamentarna to nie tylko głosowania i prace w komisjach. To też kontakt z obywatelami. W jego ułatwianiu prześcigają się członkowie Parlamentu Europejskiego, często teraz uwięzieni w innych krajach niż ojczyzny. Wielu zostało w Brukseli, część utknęła za granicą. Dlatego bardzo popularne są widekonferencyjne dyżury i konsultacje dla wyborców.

Część europosłów prowadzi do tego pamiętniki z pandemii w mediach społecznościowych, informując obywateli o działaniach Unii Europejskiej w związku z koronawirusem. 26 marca odbyło się też specjalne, skrócone posiedzenie Parlamentu Europejskiego, poświęcone odpowiedzi na kryzys. Pierwszy raz w historii użyto głosowania drogą mailową.

Demokracje na całym świecie mierzą się ze stanem absolutnie wyjątkowym. Oprócz nowych, często nieprzetestowanych rozwiązań muszą walczyć z pokusą łamania regulaminów, chodzenia na legislacyjne skróty i wprowadzania paraautorytaryzmu. Jak widać, nie wszędzie te pokusy wygrywają.

Czytaj też: Unia zatwierdziła koronafundusz. Spiera się o obligacje

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną