Liczba zakażeń koronawirusem przekroczyła w USA pół miliona, a zgonów zbliżyła się do 20 tys. W tej ostatniej tragicznej statystyce Ameryka dogoniła Włochy, dotychczasowego „lidera”. Jako pierwszy kraj na świecie zanotowała 2 tys. przypadków śmierci jednego dnia. Amerykanie mimo to nie tracą charakterystycznego dla siebie optymizmu. Pastorzy ogłosili, że podźwigną się z kataklizmu, tak jak Chrystus zmartwychwstał. Na parkingu przed jednym z kościołów w stanie Virginia samochody ustawiły się w słowa: „He is risen” (On powstał).
Czytaj też: Nie ma już Nowego Jorku. Zaraza po amerykańsku
Najwięcej chorych w Nowym Jorku
Epicentrum pandemii to nadal Nowy Jork. Do piątku włącznie zmarło tam co najmniej 5065 osób – to ponad jedna czwarta wszystkich zgonów w kraju (liczba może nie być precyzyjna, gdyż czasem jako przyczynę śmierci podaje się inną chorobę, co bywa rezultatem powikłań po Covid-19). Zachorowań zarejestrowano ok. 100 tys. – to z kolei jedna piąta wszystkich przypadków.
Burmistrz Bill De Blasio zaznacza, że zainfekowanych może być kilka razy więcej, tylko o nich nie wiemy, bo nie poddano ich testom. Najwięcej ofiar zarazy jest w biednych dzielnicach zamieszkanych przez Afroamerykanów i Latynosów. W metropolii obowiązują ścisłe restrykcje ograniczające dystanse między ludźmi. W piątek ogłoszono, że szkoły zostaną otwarte nie wcześniej niż na początku nowego roku szkolnego, czyli pod koniec sierpnia.
Masowy grób na Hart Island
Kostnice są pełne, więc ciała przechowuje się w ciężarówkach-chłodniach, a zwłoki zmarłych, po które nikt się nie zgłasza, zaczęto grzebać na specjalnym cmentarzu na Hart Island, wyspie w zatoce Long Island.