Ostatnie wydarzenia w Brazylii dowodzą, że Jairowi Bolsonaro rola czarnego charakteru walki z Covid-19 się nie nudzi. Ultraprawicowy prezydent największego kraju na kontynencie wciąż prowadzi wojnę z ministrami, Sądem Najwyższym i gubernatorami. Nadal się upiera, że wirus nie stanowi zagrożenia tak wielkiego, żeby zamrażać z jego powodu całą gospodarkę. Wszystkich, którzy sądzą inaczej, wyzywa od idiotów i zdrajców narodu, działających na szkodę kraju. Nie przeszkadza mu w tym ani łamanie prawa, ani krytyka mediów i opozycji, ani – co najgorsze – katastrofalne statystyki pandemii.
Cała Brazylia przeciw Bolsonaro. Prócz wojska
Bolsonaro konsekwentnie ignoruje spływające dane, a rzeczywistość dopasowuje do swoich poglądów. Jeśli odmawia współpracy – tym gorzej dla niej. Należy ją wtedy wyzerować i zacząć od nowa. Tak właśnie prezydent postąpił w piątek z krajowymi danymi na temat pandemii.
Czytaj też: Bolsonaro nikogo się nie boi i wszystkich wini
Ze strony ministerstwa zdrowia zniknęła zakładka ze statystykami zachorowań i zgonów z powodu Covid-19. Kiedy wróciła do sieci, to już bez danych historycznych, co uniemożliwia analizy postępu choroby. Statystyki i tak nie były precyzyjne, bo resort pod rządami Luiza Mandetty (Bolsonaro wyrzucił go w kwietniu) i Nelsona Teicha (odszedł w połowie maja) otwarcie przyznawał, że nie wie, ile w kraju wykonuje się testów na obecność wirusa.