Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Gorączka protestów. Francja też walczy z brutalnością policji

Antyrasistowski protest w Paryżu Antyrasistowski protest w Paryżu Joris van Gennip / Forum
Demonstracje we Francji wybuchły krótko po protestach w USA w związku z zabiciem George’a Floyda. Tutaj iskrą zapalną okazała się wciąż poruszająca sprawa sprzed lat.

Zaczęło się w Stanach, gdzie policjanci doprowadzili do śmierci Afroamerykanina George’a Floyda. Demokratyczna Ameryka zaprotestowała przeciw brutalności służb i rasizmowi, płonęły samochody i sklepy, demonstracje rozlały się na kraj i dotarły aż pod Biały Dom. Bo misją policji jest chronić obywateli: białych i czarnoskórych. Tej misji się sprzeniewierzono.

We Francji wraca sprawa Adamy Traoré

We Francji demonstracje wybuchły kilka dni później. Iskrą zapalną okazała się sprawa dość odległa, bo sprzed czterech lat, ale wciąż jak widać poruszająca. Chodzi o śmierć 24-letniego Adamy Traoré. Zatrzymany przez policjantów, zmarł kilka godzin później. Prawdopodobnie z powodu choroby serca. A może dlatego, że został potraktowany zbyt brutalnie.

Cztery lata później nazwisko Traoré stało się głównym hasłem manifestacji przeciw brutalności policji i rasizmowi. Pojawiły się koszulki z jego imieniem, a na froncie protestu stanęła siostra Adamy i adwokat rodziny (jej brat miał poważny konflikt z prawem). Paryż znów oglądał walki uliczne, kolejne po zeszłorocznych demonstracjach żółtych kamizelek, w stronę policji leciały koktajle Mołotowa, race. Ta rewanżowała się gazem łzawiącym. Nie tylko Paryż, także Lion, Marsylia, Montpellier, Nantes, Saint-Nazaire, Bordeaux – miasta ogarnęła gorączka protestów. Wszędzie przypominano sprawę Adamy.

Przy okazji, co we Francji jest przykrą prawidłowością, rozbijano sklepowe wystawy, niszczono wszystko, co po drodze. Radykalne grupy wyraźnie szły na zwarcie. Starcia trwały wiele godzin.

Największa demonstracja, w stolicy, zgromadziła 15 (według policji), a może 20 tys. osób. Uczestnicy to zwykle ludzie młodzi, w maskach przeciw koronawirusowi, kapturach naciągniętych na głowę i twarz, czarnoskórzy, ale też w dużej liczbie biali, jak zauważa „Le Figaro”. Ludzie o lewicowych przekonaniach, studenci.

Czytaj też: Ameryka płonie z nienawiści

Francja zakazuje podduszania

W mediach rozgorzała dyskusja na temat przemocy policji i rasizmu w jej szeregach. Przymuszony poniekąd sytuacją, także wobec amerykańskiej debaty, głos zabrał minister spraw wewnętrznych Cristophe Castaner. Niecieszący się zbytnią popularnością wśród funkcjonariuszy „pierwszy glina” ogłosił zakaz stosowania metody „clé d'étranglement”, klucza dławiącego, mówiąc wprost: podduszenia zatrzymanego, żeby zmusić go do zaprzestania walki lub ataku na policjanta. Minister ogłosił też zero tolerancji dla rasizmu i zapowiedział ostre sankcje w przypadku niepodporządkowania się.

Zawrzało. Funkcjonariusze uznali, że szef zostawił ich na polu bitwy, a sam wziął nogi za pas. W dodatku nie powiedział, co w zamian, jak reagować na brutalny atak. A z tym muszą zmagać się na co dzień. To oni nadstawiają głowy, patrolując przestępcze dzielnice. W ubiegłym roku 10 tys. policjantów odniosło rany, wielu z nich ciężkie. Nie mogą być bezbronni wobec terrorystów, handlarzy narkotykami, grup przestępczych na przedmieściach. To oni bronią porządku.

Czytaj też: Niespełnione marzenie Martina Luthera Kinga

Policja gołymi rękami się nie obroni

Oliwy do ognia dolał lewicowy lider Jean-Luc Mélenchon, który zaczął się domagać rozbrojenia policji, uznając, że jej wyposażenie przewyższa potrzeby. Związki zawodowe, które od dawna są w konflikcie z Castanerem, wezwały policjantów, żeby w tej sytuacji nie interweniowali: skoro pozbawia się ich uprawnień, to czy mają walczyć gołymi rękami? W dodatku są straszeni sankcjami dyscyplinarnymi. W geście sprzeciwy tłumnie wychodzili przed komisariaty i rzucali kajdanki na ziemię. W Paryżu odbyła się kolejna demonstracja, tym razem właśnie policjantów – przeciw szefowi, rządowi i prezydentowi.

Temperaturę podgrzewa fakt, że za dwa tygodnie ma się odbyć druga tura wyborów samorządowych (odłożona w związku z epidemią Covid-19), trwa kampania, która nigdy i nigdzie nie sprzyja rzeczowej dyskusji. Obóz prezydenta wydaje się osłabiony, bo państwo podczas koronakryzysu wykazało wiele słabości. Brak szybkich decyzji, masek, sprzętu, kłótnia o metody leczenia (słynna wojna między Paryżem i Marsylią o skuteczność chlorochiny), wreszcie kryzys ekonomiczny i rosnące bezrobocie sprawiają, że spada poparcie dla Emmanuela Macrona.

Skrajna prawica nie przeprasza za rasizm

Rośnie za to w siłę skrajna prawica: Marine Le Pen i jej Zjednoczenie Narodowe. Liderka szybko wykorzystała okazję, żeby zabrać głos. Spotkała się z policjantami i oświadczyła, że stoi po ich stronie. Jej siostrzenica Marion Maréchal-Le Pen, najmłodsza polityczka w rodzinie, udzieliła wywiadu telewizyjnego, w którym oświadczyła, że nie zamierza klękać przed nikim, nie ma zamiaru przepraszać za rasizm, bo rasistką się nie czuje, ani za kolonizację Afryki, bo nie brała w niej udziału. Wielu Francuzów, niezadowolonych z sytuacji społecznej i ekonomicznej, podziela ten pogląd i zapewne zechce dać temu wyraz w najbliższych wyborach.

Marine Le Pen przyznała tymczasem, że śmierć Traoré jest przykrym zdarzeniem, ale sprzed lat, dzisiejsze ataki wymierzone w policję są zaś po prostu szkodliwe. Z ostatnich sondaży wynika, że 60 proc. funkcjonariuszy czuje się niedocenianymi i popiera prawicę Le Pen.

Francuzi w drodze po un demi

Niedzielne orędzie Macrona, bardzo zresztą oczekiwane, tylko w części spełniło oczekiwania. Prezydent mówił o bezpieczeństwie i wolności, wartościach, których broni francuska policja. Mówił o wsparciu władz dla funkcjonariuszy i żandarmerii oraz o potrzebie uznania społecznego dla tych formacji.

Sekretarz związku komisarzy policji David Le Bars uważa, że Macron użył mocnych słów, a przede wszystkim przypomniał, jaka jest podstawowa misja policji. Z drugiej strony, zauważa związkowiec, jej gniew jest uzasadniony. Jaki autorytet może mieć policja, którą oskarża i postponuje jej zwierzchnik? Dlatego jego zdaniem należy ją teraz wzmocnić, wszak nie jest wrogiem Republiki.

Le Bars odniósł się także do metod zakazanych przez ministra. Za oczywiste i konieczne uważa używanie siły, gdy ma się do czynienia z osobą nieprzestrzegającą prawa i oporną. Skoro jednak stosowany dotychczas chwyt, clé d'étranglement, jest już zabroniony, policja musi znaleźć inne rozwiązanie. Przestępcy nie mogą dominować nad stróżami porządku i prawa. Minister zdaje się tego nie rozumieć.

Wielu policjantów przemówienie prezydenta wyraźnie rozczarowało. Konfliktowi poświęcił zbyt mało miejsca i użył mało stanowczych słów. Nie odwołano też oskarżeń o rasizm. Zanosi się na kolejne demonstracje w Paryżu. Pytanie o dymisję ministra Cristophe’a Castanera pozostaje zaś bez odpowiedzi.

Ale Francja zdaje się już żyć całkiem innymi sprawami – prezydent ogłosił otwarcie restauracji, bistro i barów, w których wreszcie można wypić „un demi”, czyli małe piwo.

Czytaj też: Francja otworzyła szkoły. Teraz musi zrobić krok w tył

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną