Już przed pierwszą turą wyborów prezydenckich było widać, że dla Polonii to głosowanie będzie bezprecedensowe. Jak podała Państwowa Komisja Wyborcza, 373 tys. Polaków dopisało się do spisów w komisjach utworzonych przy placówkach dyplomatycznych. Ostatecznie ważnych kart wypełniono i odesłano lub osobiście wrzucono do urn 311 124. Miażdżącą przewagę osiągnął Rafał Trzaskowski, który zebrał ponad 149 tys. głosów. Gdyby prezydenta wybierali tylko Polacy za granicą, prezydent Warszawy otarłby się o zwycięstwo w pierwszej turze – jego poparcie wyniosło 48,13 proc.
Andrzej Duda wypadł poza Polską gorzej niż pięć lat temu. Wygrał w tradycyjnych bastionach PiS, w tym w USA i Brazylii, ale wyraźnie przegrał prawie w całej Europie, na Dalekim Wschodzie i w pozostałych krajach Ameryki Południowej. Miejscami jego wynik był gorszy nie tylko od wyników Trzaskowskiego, ale też Szymona Hołowni i Roberta Biedronia, a w Chinach – nawet od Krzysztofa Bosaka.
Czytaj też: Duda i Morawiecki odwołują epidemię
Liczne problemy już w pierwszej turze
Rekordowa mobilizacja Polonii zaskoczyła MSZ, formalnego organizatora wyborów poza krajem. Przez cały ubiegły tydzień spływały doniesienia o niekompletnych pakietach wyborczych (najczęściej brakowało zaświadczeń o tajności głosowania korespondencyjnego) lub nieotrzymaniu ich na czas. To z kolei skutkowało wzrostem kosztów – w zależności od tego, kiedy wyborca otrzymał pakiet i ile dni pozostało na odesłanie, mógł na poczcie lub u kuriera wydać równowartość od kilku do nawet 500 zł.