Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Wybory za granicą. Przed drugą turą znowu chaos

Głosowanie w katarskiej Dausze w 2019 r. W tym roku można było tam także głosować osobiście. Głosowanie w katarskiej Dausze w 2019 r. W tym roku można było tam także głosować osobiście. Adam Nurkiewicz / Forum
Do udziału w wyborach za granicą zapisało się kolejne 140 tys. obywateli, to już łącznie ponad pół miliona. Zagłosować chciałoby więcej osób, ale blokuje je... MSZ.

Już przed pierwszą turą wyborów prezydenckich było widać, że dla Polonii to głosowanie będzie bezprecedensowe. Jak podała Państwowa Komisja Wyborcza, 373 tys. Polaków dopisało się do spisów w komisjach utworzonych przy placówkach dyplomatycznych. Ostatecznie ważnych kart wypełniono i odesłano lub osobiście wrzucono do urn 311 124. Miażdżącą przewagę osiągnął Rafał Trzaskowski, który zebrał ponad 149 tys. głosów. Gdyby prezydenta wybierali tylko Polacy za granicą, prezydent Warszawy otarłby się o zwycięstwo w pierwszej turze – jego poparcie wyniosło 48,13 proc.

Andrzej Duda wypadł poza Polską gorzej niż pięć lat temu. Wygrał w tradycyjnych bastionach PiS, w tym w USA i Brazylii, ale wyraźnie przegrał prawie w całej Europie, na Dalekim Wschodzie i w pozostałych krajach Ameryki Południowej. Miejscami jego wynik był gorszy nie tylko od wyników Trzaskowskiego, ale też Szymona Hołowni i Roberta Biedronia, a w Chinach – nawet od Krzysztofa Bosaka.

Czytaj też: Duda i Morawiecki odwołują epidemię

Liczne problemy już w pierwszej turze

Rekordowa mobilizacja Polonii zaskoczyła MSZ, formalnego organizatora wyborów poza krajem. Przez cały ubiegły tydzień spływały doniesienia o niekompletnych pakietach wyborczych (najczęściej brakowało zaświadczeń o tajności głosowania korespondencyjnego) lub nieotrzymaniu ich na czas. To z kolei skutkowało wzrostem kosztów – w zależności od tego, kiedy wyborca otrzymał pakiet i ile dni pozostało na odesłanie, mógł na poczcie lub u kuriera wydać równowartość od kilku do nawet 500 zł.

Reklama