Angela Merkel 8 lipca w Parlamencie Europejskim przedstawiła plany półrocznej prezydencji Niemiec w Radzie UE, która zaczęła się 1 lipca. Traktat lizboński bardzo zredukował znaczenie tych prezydencji, bo sporo ich zadań przejął stały przewodniczący Rady Europejskiej, którym jest teraz Charles Michel. Ale w przypadku tak kluczowego państwa prezydencja dodatkowo wzmacnia rolę Berlina, który po dość długiej pauzie znów wspólnie z Paryżem jako „motor integracji” stara się pchać Unię do przodu. – Europa wyjdzie z kryzysu, jeśli wzmocnimy solidarność i spójność. Nikt nie zdoła wyjść z kryzysu w pojedynkę. „Razem dla odbudowy Europy” to motto naszej prezydencji – mówiła Merkel.
Klub oszczędnych kontra Merkel i Macron
Kanclerz Niemiec z prezydentem Emmanuelem Macronem w maju zaproponowali fundusz odbudowy oparty na 500 mld euro dotacji z pieniędzy pożyczonych przez unijne instytucje na rynkach finansowych. Celem jest zarówno pomoc w wychodzeniu z koronakryzysu, jak i zapobieganie groźnym politycznie, społecznie i ekonomicznie różnicom gospodarczym (np. między Niemcami a Włochami, które już teraz w różnym stopniu dotyka recesja).
Pół biliona euro dotacji to podstawa projektu Komisji Europejskiej (dodano do tego 250 mld euro tanich pożyczek), który będzie za tydzień tematem szczytu. Zapowiada się bardzo ciężki bój o kompromis. „Klub oszczędnych”, czyli Holandia, Austria, Szwecja i Dania, nadal oficjalnie nie pogodził się z ideą dotacji z funduszu i stawia tylko na pożyczki. „Mam nadzieję, że tego lata uda nam się znaleźć konsensus.