Parlament Europejski ostatecznie zatwierdził kompromis w kształcie, który już w grudniu zeszłego roku wstępnie wynegocjowali przedstawiciele europarlamentu, krajów Unii oraz Komisji Europejskiej. Tym samym sprawa była już w zasadzie przesądzona od ponad pół roku, ale grupa dziewięciu krajów (Polska, Węgry, Bułgaria, Rumunia, trzy kraje bałtyckie, Cypr i Malta) usiłowała rzutem na taśmę zablokować reformę, powołując się – zwłaszcza w przypadku Polski wywołało to trochę żartów w Brukseli – na troskę o klimat oraz Zielony Ład. Ministrowie tych państw we wspólnym apelu do europosłów z końca czerwca ostrzegali, że nowe zasady będą nie tylko szkodliwe dla wspólnego rynku, ale i doprowadzą do dodatkowych emisji CO2, bo będą generować dodatkowe „puste przewozy”.
Czytaj także: Kierowcy ciężarówek dzielą Unię Europejską
Warszawa przegrywa, wzajemne oskarżenia
Europosłowie PO oraz PiS wspólnie usiłowali sabotować reformę, promując w ostatnich miesiącach setki nowych poprawek, ale ich szanse nie były duże. Teraz PiS oskarża PO, że nie zdołała nakłonić całej rodzimej frakcji Europejskiej Partii Ludowej do poważnego rozwodnienia reformy. A z kolei PO zarzuca rządowi Mateusza Morawieckiego, że nie dał rady zbudować dostatecznie dużej koalicji w Radzie UE, gdzie – i to jest bliższe prawdy – możliwości przyblokowania najgorszych zmian były większe. Sprawę dodatkowo komplikowało to, że nowe zasady były elementem większego pakietu poprawiającego warunki pracy kierowców (m.in. limity noclegów w kabinach), co popierali związkowcy z „Solidarności”.