Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Azja Południowo-Wschodnia radzi sobie z wirusem

Tradycyjny taniec w świątyni Thao Maha Phrom w Bangkoku. Tancerki w przyłbicach Tradycyjny taniec w świątyni Thao Maha Phrom w Bangkoku. Tancerki w przyłbicach Vichan Poti / Pacific Press Agency / Forum
Skąd sukces w powstrzymywaniu pandemii? Tajlandii, Singapurowi i Wietnamowi pomogła mieszanka zwyczajów, autorytaryzmu i dobrych decyzji władz.

13 stycznia 2020 r., gdy zdecydowana większość Europejczyków żyła wciąż w błogiej nieświadomości już szalejącej w Chinach pandemii koronawirusa SARS-CoV-2, w Tajlandii odnotowano pierwszy przypadek choroby. Wirus dotarł do kraju najbardziej oczywistą z dróg – pierwszą zidentyfikowaną chorą była Chinka, która przyleciała już zakażona z Wuhanu.

Jeszcze przez kilka dni przylatywały tu tysiące turystów z Chin – pekiński rząd zakazał zorganizowanych wyjazdów za granicę (a do Tajlandii Chińczycy podróżują przede wszystkim w taki sposób) 22 stycznia. Granice Tajlandii pozostały jednak otwarte dla większości przyjezdnych aż do końcówki marca. Wydawać by się mogło, że mieszanka bliskich związków z Chinami oraz otwartych tak długo granic to przepis na wymknięcie się pandemii spod kontroli.

Podkast: Jak spędzić wakacje i nie złapać koronawirusa

Blisko do Chin, a zakażeń mało

Jednak do dziś w Tajlandii odnotowano zaledwie ok. 3,3 tys. potwierdzonych zachorowań i 58 zgonów z powodu koronawirusa. To dwa razy mniej chorych niż w Luksemburgu, choć europejskie księstwo jest ponad sto razy mniejsze pod względem liczby mieszkańców. W Polsce, też znacznie mniej ludnej niż Tajlandia (w królestwie mieszka ok. 70 mln osób), do dziś zanotowano ok. 42 tys. potwierdzonych przypadków i ponad 1,6 tys. zgonów.

Tajlandia to nie jedyny sukces w regionie. Wietnam, kraj o jeszcze bliższych związkach z Chinami, gdzie pierwszy przypadek odnotowano 23 stycznia, do dziś potwierdził tylko 417 zakażeń i nie odnotował ani jednej ofiary koronawirusa.

Reklama