Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Białorusini zmieniają strategię. Służby nie wiedzą, co robić

W protestach na Białorusi uczestniczą też kierowcy. W protestach na Białorusi uczestniczą też kierowcy. Valery Sharifulin / TASS / Forum
Protest na Białorusi ewoluuje. Aparat przemocy jest na to nieprzygotowany, tak jak nie był przygotowany na opozycję, na czele której stoją kobiety.

Trzeci i czwarty dzień protestów na Białorusi były inne niż pierwsze dwa – nastąpiło przejście do protestu rozproszonego, znanego choćby z Hongkongu, trudnego do uchwycenia i zduszenia w jednym miejscu. Dotąd bowiem na ulicach tworzyły się spontanicznie fronty, a demonstracje były bardzo liczne po obu stronach. Pod uniwersamem „Riga”, przy metrze Puszkinskaja, na wielkich skrzyżowaniach stawało po jednej stronie kilkanaście tysięcy protestujących, po drugiej kilka tysięcy ludzi aparatu przemocy. Teraz od defensywy aparat przemocy przeszedł do ofensywy i zarazem prewencji. Po zdławieniu protestów w niedzielę i poniedziałek we wtorek i środę milicja zaczęła obstawiać ulice, część z nich blokować, a na pozostałych selektywnie zatrzymywać samochody, wywlekać kierowców i ich bić.

Mińsk: Strzelano do nas kulami „Made in Poland”

Miński Majdan na trzech odcinkach

W nocy z wtorku na środę objechałem całe miasto z grupą kolegów Białorusinów i najwyraźniej pod ochroną rachunku prawdopodobieństwa uniknęliśmy podobnego losu. Nie zdawałem sobie początkowo sprawy, że taki jest właśnie nowy pomysł służb: wywlekać kierowców z pojazdów i bić ich przykładnie. Być może za wyborem ofiar stało jakieś kryterium, np. gdy samochodem kierował młody mężczyzna, który mógłby zasilić protest, więc należy go pobić i wybić mu z głowy takie pomysły.

Udało nam się więc nie zostać zatrzymanymi, ale przejeżdżaliśmy obok scen pobicia, jedną z nich nagrałem. Ofiarą, pobitym na ulicy człowiekiem, zajmowała się już dwójka lekarzy, a wokół nich stało kilkunastu omonowców.

Reklama