Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Jak odbudować Bejrut? Rewolucja w Libanie trwa

Protesty antyrządowe w Bejrucie, 10 sierpnia 2020 r. Protesty antyrządowe w Bejrucie, 10 sierpnia 2020 r. Hannah McKay / Forum
Przez parę miesięcy, z obawy przed koronawirusem, Libańczycy zawiesili rewolucję. Ale po tragedii, która dotknęła Bejrut, wielu z nich nie ma już nic do stracenia.

Gdy w poniedziałek wieczorem Hassan Diab składał w orędziu rezygnację swojego gabinetu, w Bejrucie rozległ się dźwięk klaksonów. Po wybuchu 2750 ton azotanu amonu w porcie 4 sierpnia, który zamienił miasto w ruinę, spowodował śmierć ponad 170 osób i pozostawił bez dachu nad głową 300 tys. osób, dymisja premiera była oczekiwana.

Korupcja jest zakorzeniona w każdym sektorze państwa... ale zorientowałem się, że korupcja jest większa niż państwo – mówił Diab. – Wiedzieli, że jesteśmy dla nich zagrożeniem i że sukces tego rządu oznacza prawdziwą zmianę dla klasy, która rządziła tak długo, aż kraj zadusił się fetorem jej korupcji.

Komentarz premiera bejrucka ulica, na którą protesty powróciły zaraz po wybuchu, przyjęła z niesmakiem i niedowierzaniem. Bo to właśnie m.in. gabinet premiera odpowiada za tragiczną w skutkach eksplozję. Rząd wielokrotnie był informowany o obecności łatwopalnego ładunku, który w porcie znajdował się od listopada 2013 r. Nikt z władz nie zrobił nic, by zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo.

Czytaj też: Nie dziwię się, że Libańczycy są wściekli

Przemoc powróciła do Bejrutu

Rewolucja, która rozpoczęła się w październiku 2019 r. w odpowiedzi na politykę zaciskania pasa i plan wprowadzenia nowych podatków, znów rozgorzała. Od początku protestujący, którzy po raz pierwszy w historii Libanu masowo wyszli na ulice bez względu na przynależność religijną i klasową, żądali zmiany wyznaniowego systemu politycznego oraz usunięcia całej skorumpowanej elity.

Reklama