Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Łukaszenka czapkami nakryty. Tysiące demonstrują w Mińsku

Demonstracja pod pomnikiem Mińska – Miasta Bohatera w niedzielę 16 sierpnia 2020 r. zgromadziła 200 tys. osób, najwięcej w historii tego kraju. Demonstracja pod pomnikiem Mińska – Miasta Bohatera w niedzielę 16 sierpnia 2020 r. zgromadziła 200 tys. osób, najwięcej w historii tego kraju. Natalia Fedosenko / Forum
To była wielka demonstracja siły – choć nie pokazał jej Łukaszenka, a opozycja. Pod mińskim pomnikiem Miasta Bohatera zebrało się ok. 200 tys. ludzi, największe zgromadzenie w historii Białorusi.

To miał być dzień, w którym Aleksandr Łukaszenka odzyska pl. Niepodległości, a jego czerwono-zielona flaga powróci na dotychczasowe miejsce jako obowiązująca flaga Białorusi. Wczoraj nad ratuszem Grodna powiewała inna, biało-czerwono-biała, a kolejni dyplomaci, jak ambasador Słowacji czy charge d′affairs Szwajcarii, zaczęli się identyfikować z opozycją.

Po dwóch dniach, kiedy na pl. Niepodległości entuzjastycznie manifestowali zwolennicy opozycji, pojawił się zatem Łukaszenka. Przemówił, a przed nim reprezentanci i zwolennicy władzy: żołnierze, oficerowie służb, ale też robotnicy, muzycy, dzieci, goście z Ukrainy i Gruzji, tzw. zwykli ludzie. Łącznie mieli jakieś dziesięć wystąpień.

Łukaszenka się pręży, ale niezbyt pewnie

W ich przekazie widać było niespójność pokazującą wahanie władzy. Im bardziej zwykli to byli ludzie, niezależni osobiście od prezydenta i nieuczestniczący bezpośrednio w zbrodni, jaką jest dyktatura, tym więcej mówili o pokoju, często ze łzami w oczach. Artystka z Ukrainy przypomniała obydwa przełomowe momenty tamtejszej historii, czyli pomarańczową rewolucję i Majdan, i mówiła: pękliśmy jako naród, podzieliliśmy się na dwa sorty.

Czytaj także: Dwie rzeczywistości na Białorusi. Kiedy się przetną?

Mówcy byli różnie przyjmowani przez tłum, jeden kombatant był wręcz za bardzo koncyliacyjny, więc został wygwizdany. Częste były jednak wypowiedzi, że nie wszystko w kraju jest dobrze, nie wszyscy mogą być z sytuacji zadowoleni. Wyraźnie rywalizowały dwa przekazy, pęknięcie było słychać w mowie samego Łukaszenki. Bo najczęściej chyba powtarzane słowa to mir i mirnyj, a więc „pokój” i „pokojowy”, ale najważniejsze hasło brzmiało: „Bielarus′ eto my!”. Z jednej strony czuć było obawę aparatu władzy przed wojną i odpowiedzialnością, z drugiej – im ludzie zwyklejsi, im normalniejsi, tym bardziej podobni w nastrojach i oczekiwaniach do tych z opozycji: pragną normalnego życia i boją się wojny. Im zaś bliżej są władzy, tym szybciej od pokojowego tonu przechodzą do gróźb.

Mówiący przed Łukaszenką nabity mięśniami podpułkownik OMON powiedział z groźbą w głosie, że kocha ten kraj i go nigdy nie odda. Łukaszenka dodał, że rozstawia wojska przy granicy z Polską, w pobliżu Brześcia. Stwierdził, że nawet po śmierci nie odda Białorusi. Okazywał jednak wyraźny brak pewności siebie, to nie był opanowany przywódca, który kontroluje sytuację.

Czytaj też: Co dalej z Białorusią? Co zrobi Polska, co reszta świata?

Zbiorowa osobowość autorytarna

Słuchający go byli głównie przyjezdni, zjechali autokarami, których sznury stały wzdłuż ulic. Najpierw się kręcili wokół nich, wyraźnie czuli się zagubieni, niepewni, co widać było zwłaszcza w Parku Mickiewicza. W końcu zaprowadzono ich na plac, który rano został zabarykadowany i obstawiony przez czwórki tajniaków, omonowców z tzw. uchami, czyli słuchawkami z mikrofonem, którzy ze środka kontrolowali ten tłum.

Demonstranci byli inni niż opozycyjni, widać było charakterystyczne, choć ustępujące pęknięcie między stylem rosyjskim a europejskim. Czuć było napięcie – z jednej strony obawy o przyszłość, z drugiej potrzebę usłyszenia przywódcy, który przywróci im pewność siebie. Zebrała się tam zbiorowa osobowość autorytarna. Kiedy relacjonując wydarzenia dla TVN24, zacząłem mówić po polsku, szybko zauważyłem wrogie spojrzenia, część ludzi zaczęła na mnie krzyczeć.

Czytaj także: Białorusini się nie poddają. Zbiera się masa krytyczna?

Wielka demonstracja siły opozycji

Tych osób było łącznie 5, może 7 tys., a więc nie tak mało, ale opozycja przygotowała zawczasu odpowiedź. Było nią spotkanie na pl. Zwycięstwa, pod pomnikiem Mińska – Miasta Bohatera. To ten sam wielki plac, na którym tydzień temu trwały manifestacje w dzień wyborów. Tym razem przyszło 200 tys. osób, największe zgromadzenie w historii tego kraju, z kolumnami ludzi ciągnącymi się kilometrami. To była wielka demonstracja siły – choć to Łukaszenka miał ją dzisiaj pokazać, opozycja przytłoczyła go w stosunku 5 do 200 tys. ludzi.

Jeszcze tydzień temu byli w stanie nas stamtąd wypędzić, to tam omonowcy gonili nas i pałowali, tam też zginęła pierwsza osoba. Dziś się nie pojawili i nie byliby w stanie nic zrobić. Opozycja nie przestraszyła się konfrontacji, bo nawet jeśli w jednym miejscu pojawiło się kilka tysięcy zwolenników władzy, wśród nich wielu tajniaków, to wychodząc z wiecu Łukaszenki, było się zalewanym morzem biało-czerwono-białych flag. Zajęli całą ogromną al. Niepodległości. Przed budynkiem KGB krzyczeli: „Wypuszczaj!”. Na koniec dnia dotarli na pl. Niepodległości i znowu pokonali liczebnie zwolenników Łukaszenki. Groźny dyktator i jego ludzie zostali dziś czapkami nakryci.

Adam Michnik: Wszyscy patrzmy teraz na Białoruś

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną