Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Czy Putin wkroczy na Białoruś? Możliwe scenariusze

Poniedziałkowy wieczór w Mińsku. Demonstranci na pl. Niepodległości Poniedziałkowy wieczór w Mińsku. Demonstranci na pl. Niepodległości Valery Sharifulin / TASS / Forum
Moskwa raczej nie ma interesu w zbrojnej interwencji. Może jednak wykreować nowego lidera, zależnego od Rosji – jakiegoś człowieka Kremla, który zastąpiłby Łukaszenkę.

Protesty, które rozpoczęły się skromnie w powyborczy wieczór w Mińsku, rozlały się na cały kraj. W niedzielę odbył się największy w historii marsz wolności i miting – tak potężnego poruszenia Białorusini dotychczas nie widzieli. Nigdy nie uczestniczyli w podobnym proteście.

W poniedziałek do strajku przyłączały się kolejne zakłady, perły w koronie białoruskiej gospodarki. To było do tej pory silne zaplecze Aleksandra Łukaszenki. Zastrajkowali także dziennikarze państwowej telewizji. Chcą mówić prawdę, choć dotychczas nie wspominali o protestach, aresztowaniach ani o torturowaniu zatrzymanych.

Czytaj też: Dwie rzeczywistości na Białorusi. Kiedy się przetną?

Protesty potrzebują lidera

Kandydatka opozycji na prezydenta Swiatłana Cichanouska, która schroniła się na Litwie i może w ten sposób uratowała życie własne i najbliższych, rozumie, że protesty muszą mieć lidera. Powinny mieć struktury, jakiś sztab, który czuwa nad całością i ją koordynuje. W przeciwnym razie albo zapanuje anarchia, albo protesty się rozmyją, nie przynosząc efektu.

Na razie tego wyraźnego lidera nie ma. I chyba wyłącznie łagodnemu usposobieniu Białorusinów można przypisać fakt, że nie spłonął żaden samochód, nie zbito szyby, nie podeptano trawnika. Ludzie protestują pokojowo, choć władza dopiekła im do żywego. Wyszli na ulice, choć znów nie działa internet i są kłopoty w komunikacji.

Cichanouska, mimo że brak jej doświadczenia politycznego, rozumie sytuację. Wystąpiła dziś z oświadczeniem, zapewniając, że jest gotowa wziąć odpowiedzialność za los kraju, przywrócić normalność, doprowadzić do uspokojenia emocji i – co najważniejsze – do nowych wyborów: przejrzystych, uczciwych, uznanych przez Europę i świat.

Wcale nie chce władzy dla siebie, nie ogłosiła się – jak oczekiwano – prezydentem, choć podkreśla, że to ona wygrała głosowanie. Jej celem było i jest doprowadzenie do zmiany. I chce swój projekt przeprowadzić w sposób pokojowy, demokratyczny, poprzez wolne wybory.

Czytaj też: Co dalej z Białorusią? Co zrobi Polska, co reszta świata?

Łukaszenka opowiada bajki

Czy to się uda, skoro po przeciwnej stronie jest Łukaszenka? Białoruski prezydent ogłosił właśnie, że nowe wybory mogą się odbyć wyłącznie po jego śmierci. „Musielibyście mnie zabić”, stwierdził. Dodał wprawdzie, że gotów jest podzielić się jakoś władzą, wprowadzić zmiany do konstytucji, ale z własnej woli, nie pod naciskiem – wewnętrznym czy zewnętrznym. O jakie zmiany chodzi, tego nie sprecyzował.

Łukaszenka przyznaje, że rozmawiał z prezydentem Rosji – także w sprawie udzielenia Białorusi pomocy. I że Putin taką pomoc obiecał – kraje są połączone zarówno umową o Związku Białorusi i Rosji (ZBiR), jak i o wspólnych działaniach militarnych i obronnych. Prawie jak w NATO: jeśli jeden z krajów tworzących związek lub wspólną przestrzeń ekonomiczną zostanie zaatakowany, może oczekiwać pomocy. Łukaszenka od wczoraj opowiada o chrzęszczących przy granicy gąsienicach polskich czołgów. Jakby chciał uwiarygodnić przyczynę swojej prośby kierowanej do Moskwy.

Kreml dotychczas nie wypowiedział się wyraźnie i nie do końca wiadomo, czy rzeczywiście jest gotów udzielić Łukaszence jakiejś pomocy, a jeśli tak, to jakiej. Czy mogłoby chodzić o pomoc w opuszczeniu kraju, gdyby dyktator zdecydował się na ucieczkę? Czy chodzi o stłumienie protestów, bo sam już sobie nie radzi? Dżin wymknął się z butelki, taka jest prawda.

Czytaj też: Białorusini się nie poddają. Zbiera się masa krytyczna?

Słaby i bezradny dyktator

Nie ulega wątpliwości, że takie wypowiedzi Łukaszenki świadczą o jego słabości i bezradności. Próbuje straszyć Moskwą, bo przecież nawet na Białorusi wiadomo, co to takiego „bratnia pomoc” i czym może się zakończyć. Łukaszenka takich protestów nie przewidział, do głowy mu nawet nie przyszło, że stanie przed podobną sytuacją. Że ludzie, bez strachu, krzykną mu w twarz: „odejdź!”. Już nie umiał ich ani zakrzyczeć, ani zastraszyć, ani uspokoić.

Do tej pory naprzeciwko dyktatora stała podzielona i rozdrobniona opozycja oraz Cichanouska, o której z pogardą mówił, że czuć od niej jeszcze smażonymi na kolację kotletami. A dziś on, prezydent Białorusi, musi prosić Putina o wsparcie i sięgać po argumenty, jakie jeszcze bardziej go ośmieszają, straszyć zwolnieniami, wojną, a wreszcie kompletnie niedorzecznym stwierdzeniem, że nowe wybory oznaczałyby koniec białoruskiego narodu.

A czy Putin gotów jest zaakceptować Cichanouską jako liderkę narodu i zezwolić na przymiarki do nowych, demokratycznych wyborów? Białoruscy opozycjoniści, którzy od podszewki znają politykę Kremla, twierdzą, że takiego scenariusza nie uda się zrealizować.

Adam Michnik: Wszyscy patrzmy teraz na Białoruś

Czy Rosjanie mogą wkroczyć do Białorusi?

To pytanie jest dziś chyba w głowach wszystkich. Internauci uważnie śledzą ruchy rosyjskich wojsk, informują o kolumnach nieoznakowanych pojazdów i „ludzikach” ubranych na czarno, bez dystynkcji. Trudno powiedzieć, czy informacje są prawdziwe.

Czy jednak Putin ma interes w wojskowej interwencji? Realnie patrząc – nic na to nie wskazuje. Gospodarka Białorusi jest mocno powiązana z rosyjską, a Białorusini są bardzo Moskwie przychylni. Przeciw Rosji nie padło ani jedno zdanie w kampanii przed wyborami, Cichanouska zwykle przemawiała po rosyjsku. Prawie każda rodzina ma krewnych lub przyjaciół w Rosji. Siłowe wkroczenie groziłoby Putinowi utratą budowanego przez lata obrazu wspólnoty krajów i narodów. Mińsk to nie Krym, Putin zapewne o tym pamięta.

Inna sprawa: czy owa pomoc nie będzie polegać na wykreowaniu nowego lidera, zależnego od Moskwy. Jakiegoś człowieka Kremla, który miałby zastąpić Łukaszenkę. Taki scenariusz nie jest wykluczony. Władza Łukaszenki znalazła się na równi pochyłej i zjeżdża z zawrotną szybkością. Putin świetnie to rozumie. Jeśli wcześniej Łukaszenka był przeszkodą, to teraz można gładko umieścić w Mińsku swojego człowieka. Wprawdzie wokół Łukaszenki nie widać dziś nikogo, kto wyrastałby choć trochę ponad ogólną miernotę, ale wiatr historii wieje…

Czytaj też: Narodowcy do PiS – zostawcie Białoruś w spokoju

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną