Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Czy Putin wkroczy na Białoruś? Możliwe scenariusze

Poniedziałkowy wieczór w Mińsku. Demonstranci na pl. Niepodległości Poniedziałkowy wieczór w Mińsku. Demonstranci na pl. Niepodległości Valery Sharifulin / TASS / Forum
Moskwa raczej nie ma interesu w zbrojnej interwencji. Może jednak wykreować nowego lidera, zależnego od Rosji – jakiegoś człowieka Kremla, który zastąpiłby Łukaszenkę.

Protesty, które rozpoczęły się skromnie w powyborczy wieczór w Mińsku, rozlały się na cały kraj. W niedzielę odbył się największy w historii marsz wolności i miting – tak potężnego poruszenia Białorusini dotychczas nie widzieli. Nigdy nie uczestniczyli w podobnym proteście.

W poniedziałek do strajku przyłączały się kolejne zakłady, perły w koronie białoruskiej gospodarki. To było do tej pory silne zaplecze Aleksandra Łukaszenki. Zastrajkowali także dziennikarze państwowej telewizji. Chcą mówić prawdę, choć dotychczas nie wspominali o protestach, aresztowaniach ani o torturowaniu zatrzymanych.

Czytaj też: Dwie rzeczywistości na Białorusi. Kiedy się przetną?

Protesty potrzebują lidera

Kandydatka opozycji na prezydenta Swiatłana Cichanouska, która schroniła się na Litwie i może w ten sposób uratowała życie własne i najbliższych, rozumie, że protesty muszą mieć lidera. Powinny mieć struktury, jakiś sztab, który czuwa nad całością i ją koordynuje. W przeciwnym razie albo zapanuje anarchia, albo protesty się rozmyją, nie przynosząc efektu.

Na razie tego wyraźnego lidera nie ma. I chyba wyłącznie łagodnemu usposobieniu Białorusinów można przypisać fakt, że nie spłonął żaden samochód, nie zbito szyby, nie podeptano trawnika. Ludzie protestują pokojowo, choć władza dopiekła im do żywego.

Reklama