Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Skandalista Flavio Briatore. Milioner nie boi się wirusa

70-letni Flavio Briatore 70-letni Flavio Briatore SplashNews.com / EAST NEWS
Były działacz Formuły 1 trafił do szpitala, choć zaprzecza, że ma koronawirusa. Wcześniej mimo zakazów urządzał dyskoteki dla VIP-ów, a restrykcje uważał za bzdury.

Skończył 70 lat, ale nie zamierza wyhamować. Ma na koncie tyle skandali, co tytułów i milionów. Jego życiorysem można by obdzielić kilka osób, które i tak uznano by za celebrytów. Bajecznie bogaty, zawsze otoczony pięknymi i sporo młodszymi kobietami. Zaprzyjaźniony z politykami, artystami, możnymi tego świata. Kochający blask fleszy, nawet jeśli nie stawiają go w najlepszym świetle. Kamrat Silvio Berlusconiego, odkrywca talentu Michaela Schumachera, dawny partner Heidi Klum. A dziś znany negacjonista pandemii koronawirusa i bohater największego skandalu tego lata we Włoszech. Proszę państwa: Flavio Briatore.

Wzloty i upadki Midasa Formuły 1

Wybił się w latach 80. na współpracy z braćmi Benetton, twórcami odzieżowego giganta. Już wtedy mijał się z prawem – miał na koncie dwa wyroki skazujące za oszustwa podatkowe, anulowane w ramach amnestii. Żeby uniknąć więzienia, uciekł na Wyspy Dziewicze, ale status ściganego nie szkodził mu w interesach. Na Karaibach, a potem w USA zakładał sklepy Benettona i stale piął się w hierarchii koncernu. Powierzono mu w końcu zespół Formuły 1, wówczas ulubioną zabawkę Benettonów.

Briatore nie był wcale naturalnym kandydatem na szefa F1. Nie zdradzał wielkiej pasji do sportów motorowych, pierwszy wyścig obejrzał w 1988 r. – zaledwie dwa lata przed objęciem stanowiska. Podobnie jednak jak w biznesie modowym szybko nauczył się wygrywać. Podejmował odważne, ryzykowne decyzje, jak ta o zatrudnieniu w 1991 r. młodego Michaela Schumachera. Plotka głosi, że Briatore dojrzał jego talent, kiedy pierwszy raz zobaczył go na torze. I nie pomylił się. Niemiec dwukrotnie zdobył mistrzostwo świata, a w 1995 r. Benetton okazał się też najlepszy w klasyfikacji konstruktorów.

Z F1 rozstał się z impetem

Odtąd Flavio Briatore i Formuła 1 były praktycznie jednym organizmem. Włoski biznesmen był przez chwilę wyścigowym królem Midasem, bo sukcesy z Benettona – odkrycie talentu i zdobycie mistrzowskich tytułów – powtórzył dekadę później, gdy zespół przejął koncern Renault. Jego gwiazdą został Hiszpan Fernando Alonso.

Jednak wszędzie, gdzie się pojawiał, Briatore wywoływał kontrowersje. Z każdym kierowcą, którego wypromował, zdążył się pokłócić, najczęściej publicznie. Karierę w Formule 1 zakończył zresztą z takim samym impetem, z jakim ją zaczął. W 2008 r., w czasie Grand Prix Singapuru, polecił jednemu z kierowców wypaść z trasy i zniszczyć bolid, żeby Alonso mógł wygrać cały wyścig. Manewr wyszedł na jaw rok później, a Briatore został zmuszony do rezygnacji ze stanowiska. Dostał dożywotni zakaz piastowania jakiejkolwiek funkcji w F1.

Czytaj też: Czy po pandemii miastom i ludziom grozi efekt jojo?

Dyskoteki dla gwiazd i koronawirusa

Poza torem wyścigowym świecił tak samo mocno. Zawsze otaczał się modelkami, a z niemiecką supergwiazdą Heidi Klum ma córkę. Rozstali się szybko, Briatore nie partycypował w wychowaniu dziecka, a w 2009 r. zrzekł się praw rodzicielskich na rzecz Seala, muzyka, nowego partnera Klum. Ostatnia miłość Briatore, studentka prawa Bernadetta Bosi, jest od niego 49 lat młodsza, czyli niewiele starsza od jego córki.

Krytycy zarzucają mu ostentacyjny styl życia, chęć zaistnienia za wszelką cenę, szastanie pieniędzmi. On sam nie ukrywa, że właśnie taki ma cel. Między innymi dlatego w 1998 r. założył klub o wiele mówiącej nazwie Billionaire. Położony w sardyńskim Porto Cervo na Costa Smeralda, popularnym i ekskluzywnym miejscu turystycznym we Włoszech, szybko stał się mekką dla VIP-ów. Briatore organizował tu zamknięte imprezy dla wysoko postawionych przyjaciół, a klub zyskał filie m.in. w Cortina D’Ampezzo, Monte Carlo, a nawet Dubaju, Bodrum i Baku. Jego dyskoteki ściągały gwiazdy, a zwłaszcza ich pieniądze.

Nie inaczej było tego lata. Choć Włosi przeżyli tragedię w marcu i kwietniu, a ich kraj stał się jednym z największych ognisk koronawirusa na świecie, Briatore niewiele sobie z tego robił. W mediach społecznościowych krytykował rząd Giuseppe Contego za restrykcje ograniczające liczbę gości w lokalach rozrywkowych. Wszystkich chętnych zapraszał do Billionaire, przekonując, że „tutaj tańczy się na stołach do rana i to bez maseczek”. Regularnie wrzucał do sieci zdjęcia ze swoimi gośćmi, był wśród nich m.in. Silvio Berlusconi. A na mecz towarzyski w piłkę nożną przyjechał tutaj trener Bolonii Sinisa Mihajlovic.

Czytaj też: W Rzymie epicentrum fety na cześć Rafaela

Briatore bawi się dalej

Briatore niewiele też sobie robi z ograniczeń w przemieszczaniu się. Prywatnymi środkami transportu krążył między posiadłościami na Półwyspie Apenińskim, Sardynii i Monte Carlo. Kiedy jednak liczba zakażeń wzrosła skokowo, nawet on musiał się ugiąć. Lokalne władze kazały mu zamknąć klub i poddać testom wszystkich pracowników.

Na 90 przeprowadzonych badań aż 63 dały pozytywny wynik. Jeden z pracowników Billionaire trafił na intensywną terapię w stanie ciężkim. Zarazy przestraszył się m.in. Berlusconi, który uciekł z Sardynii tuż po pierwszych doniesieniach o wzroście zachorowań. Chory jest również Briatore, choć tego nie potwierdza. Utrzymuje, że przyjęto go do szpitala San Raffaele w Mediolanie z powodu problemów z prostatą. Tymczasem włoska prasa jest przekonana, że padł ofiarą pandemii.

Czytaj też: Pompeje czy gospodarka? Włochy ratują się i zadłużają

Choć przebywa na intensywnej terapii, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Najpewniej w końcu wróci na Sardynię. Billionaire otworzy, jak tylko będzie mógł – a pewnie nawet wcześniej, urządzając imprezy dla VIP-ów za zamkniętymi drzwiami. Bez względu na to, czy koronawirus uderzy we Włochy z taką samą siłą jak wiosną, Flavio Briatore nie zamierza przestać się bawić. Jest bajecznie bogaty, więc mu wolno. A że bawi się kosztem innych, w tym własnych pracowników, to dla niego najwyraźniej sprawa drugorzędna.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną