Skończył 70 lat, ale nie zamierza wyhamować. Ma na koncie tyle skandali, co tytułów i milionów. Jego życiorysem można by obdzielić kilka osób, które i tak uznano by za celebrytów. Bajecznie bogaty, zawsze otoczony pięknymi i sporo młodszymi kobietami. Zaprzyjaźniony z politykami, artystami, możnymi tego świata. Kochający blask fleszy, nawet jeśli nie stawiają go w najlepszym świetle. Kamrat Silvio Berlusconiego, odkrywca talentu Michaela Schumachera, dawny partner Heidi Klum. A dziś znany negacjonista pandemii koronawirusa i bohater największego skandalu tego lata we Włoszech. Proszę państwa: Flavio Briatore.
Wzloty i upadki Midasa Formuły 1
Wybił się w latach 80. na współpracy z braćmi Benetton, twórcami odzieżowego giganta. Już wtedy mijał się z prawem – miał na koncie dwa wyroki skazujące za oszustwa podatkowe, anulowane w ramach amnestii. Żeby uniknąć więzienia, uciekł na Wyspy Dziewicze, ale status ściganego nie szkodził mu w interesach. Na Karaibach, a potem w USA zakładał sklepy Benettona i stale piął się w hierarchii koncernu. Powierzono mu w końcu zespół Formuły 1, wówczas ulubioną zabawkę Benettonów.
Briatore nie był wcale naturalnym kandydatem na szefa F1. Nie zdradzał wielkiej pasji do sportów motorowych, pierwszy wyścig obejrzał w 1988 r. – zaledwie dwa lata przed objęciem stanowiska. Podobnie jednak jak w biznesie modowym szybko nauczył się wygrywać. Podejmował odważne, ryzykowne decyzje, jak ta o zatrudnieniu w 1991 r. młodego Michaela Schumachera.