Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

„Kolejne czerwone linie przekroczone”. Debata o Polsce w Brukseli

Parlament Europejski, posiedzenie w Brukseli. Zdjęcie z lipca 2020 r. Parlament Europejski, posiedzenie w Brukseli. Zdjęcie z lipca 2020 r. Francois Lenoir / Forum
Europosłowie wzywają Komisję Europejską do zaostrzenia działań w sprawie łamania praworządności w Polsce. Ursula von der Leyen nadal się zastanawia, jak zagrać z Warszawą.

Parlament Europejski debatował dziś w Brukseli nad projektem raportu o praworządności, który w czwartek niemal na pewno zostanie przegłosowany. Będzie to już dziesiąta od 2016 r. rezolucja całkowicie lub w części poświęcona Polsce (zwykle towarzyszą nam Węgry). „Chcemy, by Polska wróciła do unijnych wartości. Przecież Unia nie jest obcym mocarstwem ani statkiem pozaziemskim. W tej izbie też reprezentujmy polskich obywateli” – mówił dziś hiszpański socjalista Juan Lopez Aguilar, autor raportu.

Czytaj też: Strasburg zajmie się polskimi skargami osób LGBT

„Spójrzcie na mnie. Nie jestem ideologią”

Sprawozdanie Lopeza Aguilara wskazuje na niszczenie wymiaru sprawiedliwości, ale też na ograniczenia wolności zgromadzeń, ataki na edukację seksualną, język nienawiści wobec osób nieheteronormatywnych czy problem stref „wolnych od ideologii LGBT”. „Przyznaję, że sytuacja w Polsce nie poprawiła się od czasu naszej ostatniej debaty w lutym” – stwierdziła wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Vera Jourova.

Przemawiający w imieniu klubu centroprawicy Andrzej Halicki powiedział, że „niestety prawdziwy jest ten raport”, de facto „akt oskarżenia wobec władzy, która stawia się ponad prawem, ponad konstytucją i szykanuje tych, którzy myślą inaczej”.

Przemawiający w imieniu konserwatystów Patryk Jaki przekonywał z kolei, że w Polsce nie ma stref wolnych od LGBT, są tylko „regionalne uchwały prorodzinne”. „Cokolwiek nie jest lewicowe, to jest tu uznawane za naruszenie praworządności” – protestował. Lepenistka Helene Laporte lojalnie broniła PiS przed „atakiem na suwerenność Polski”.

„Spójrzcie na mnie. Nie jestem i nie jesteśmy ideologią. Jesteśmy ludźmi z krwi i kości. Nie wykorzystujcie społeczności LGBT do swoich celów politycznych” – apelowała niemiecka zielona Terry Reintke.

Projekt rezolucji wzywa Radę UE, by żywiej korzystała z wszczętej w 2017 r. procedury z art. 7, która ostatnio – nie tylko z powodu pandemii – straciła impet. Apeluje też do Komisji Europejskiej o korzystanie ze wszystkich dostępnych narzędzi, przede wszystkim postępowań przeciwnaruszeniowych, skarg do Trybunału Sprawiedliwości UE oraz „instrumentów budżetowych”. Jourova przypomniała europosłom, że KE wszczęła wiosną postępowanie w sprawie „ustawy kagańcowej”, a TSUE na jej wniosek nakazał doraźne zamrożenie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

Czytaj też: TSUE zamraża Izbę Dyscyplinarną. Czy PiS się podporządkuje?

Czy von der Leyen zrobi unik?

Niemiecka prezydencja umieściła temat praworządności w Polsce i na Węgrzech (w kontekście art. 7) w programie Rady UE ds. Ogólnych w przyszłym tygodniu. Ale rząd Mateusza Morawieckiego już w czerwcu całkowicie odrzucił zastrzeżenia Komisji do „ustawy kagańcowej”, więc rychłe przejście do drugiego etapu postępowania we wrześniu i październiku wydaje się teraz bardzo prawdopodobne. Mniej jasna jest kwestia wniosku do TSUE o nałożenie zwiększającej się każdego dnia kary finansowej za niekompletne zamrożenie Izby Dyscyplinarnej.

Jak wynika z naszych informacji, prawnicy Komisji przed wakacjami wstępnie uznali, że Polska nie w pełni wykonuje decyzję o zamrożeniu tej Izby Sądu Najwyższego. „Analizujemy czerwcową odpowiedź polskiego rządu w tej sprawie” – powiedziała dziś Jourova. Jak spekulują nasi rozmówcy, niewykluczone, że szefowa Komisji Ursula von der Leyen dla uniknięcia podgrzewania napięcia znów zdecyduje się na unik, czyli kolejne pismo do Warszawy z prośbą o wyjaśnienia.

„Nie chcę już słuchać o dialogu. Gdzie jesteśmy po dziesięciu latach dialogu z Orbánem? Dialog tutaj oznacza bezkarność! Czas na działanie!” – Holenderka Sophie in’t Veld wzywała Komisję, żeby szybko kierowała polskie sprawy do TSUE. „Polska przekracza kolejne czerwone linie” – dodała.

Czytaj też: „Golfgate”, wirus i dymisja w Komisji Europejskiej

Węgierski szantaż. Polska kibicuje

Podczas debaty pojawiły się postulaty, by Komisja wszczęła postępowanie przeciwnaruszeniowe (z finałem w TSUE) także w sprawie uchwał o strefach wolnych od ideologii LGBT jako potencjalnie uderzających m.in. w zasadę niedyskryminacji na rynku pracy. „Sprawdzamy to. Nie stać nas na przegranie skarg w kwestii praworządności” – mówiła Jourova. Komisja nie ma prawnej pewności, czy sprawę można odesłać do TSUE, czy też – Jourova nie powiedziała tego wprost – temat nadaje się „tylko” do postępowania z art. 7.

Już w lipcu Komisja Europejska z powodu „stref wolnych od ideologii LGBT” odrzuciła wnioski paru polskich miast o dotacje z programu „partnerstwa miast”. Jourova zapewniała dziś, że fundusze nie mogą trafiać tam, gdzie łamane są prawa podstawowe, ale przed Unią jeszcze ciężka droga do sprecyzowania reguły „pieniądze za praworządność”, skrojonej także pod wielkie fundusze m.in. z polityki spójności.

Lipcowy szczyt zgodził się na powiązaną z budżetem zasadę pozwalającą na obcinanie funduszów za łamanie reguł państwa prawa. Ale zapisy końcowe są – to był zabieg celowy – dość ogólnikowe, a KE dopiero w najbliższych tygodniach powinna przedłożyć projekt, który w głosowaniach większościowych muszą zatwierdzić rządy w Radzie UE oraz Parlament Europejski.

Sęk w tym, że ustalenia szczytu są zobowiązaniem politycznym 27 krajów Unii, ale nie mają wiążącej mocy prawnej. Decyzja w sprawie ustalonych na lipcowym szczycie finansów z budżetu UE i Funduszu Odbudowy nadal wymaga sformalizowania przez jednomyślną zgodę ministrów w Radzie UE (oraz zgody europarlamentu), a także przegłosowania – w zakresie składek oraz gwarancji finansowych dla Funduszu Odbudowy – ratyfikacji przez wszystkie 27 krajów, które w większości potrzebują do tego zgody swych parlamentów krajowych (tak jest m.in. w Polsce i na Węgrzech).

Budapeszt już ostrzegł, że zamierza czekać z zatwierdzeniem swych gwarancji dla Funduszu Odbudowy do czasu sfinalizowania rozporządzenia praworządnościowego. Oznacza to, że będzie próbował wymusić rozwodnienie zasady „pieniądze za praworządność” szantażem. Polska nie posłużyła się dotąd w Brukseli podobnym straszakiem, ale kibicuje Węgrom.

Czytaj też: Z Pałacu do ETO? Kto wypełni polski wakat w Luksemburgu

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną