Komisja Europejska zainaugurowała dziś nowy unijny „przegląd praworządności”. Jego podstawą mają być doroczne pakiety sprawozdań o stanie wymiaru sprawiedliwości, równowadze władz, systemach antykorupcyjnych i wolności mediów we wszystkich 27 krajach. Intencją szefowej KE Ursuli von der Leyen, która promowała taki przegląd od początku swej kadencji w 2019 r., było wykazanie, że skoro „nikt nie jest doskonały”, to Bruksela nie bierze pod lupę tylko młodszej części wspólnoty, lecz pozytywy i negatywy w dziedzinie państwa prawa we wszystkich krajach.
Bruksela bierze na widelec Węgry i Polskę
Niemiecka prezydencja w Radzie UE na podstawie dzisiejszych raportów chce jeszcze w tym roku przeprowadzić debatę o Belgii, Bułgarii, Czechach, Danii i Estonii, a do jesieni 2021 r. ministrowie mają zająć się wszystkimi krajami. Pytanie, czy nowy „przegląd praworządności” wniesie dodatkową wartość, pozostaje otwarte. I tak prace nad dzisiejszym pakietem musiały się dziś skończyć – choć „nikt nie jest doskonały” – na wzięciu na widelec głównie Węgier i Polski, trochę mniej Bułgarii czy Malty. A dla UE i bez tego instrumentu kłopotem nie był brak informacji o zagrożeniach, lecz brak woli politycznej do działania w jej obronie, przynajmniej w opinii wielu działaczy i organizacji pozarządowych.
Sprawozdania o Polsce i Węgrzech, które dziś wypadły najgorzej na tle reszty Unii, w zasadzie zbierają dane dyskutowane wcześniej w ramach