Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Praworządność pod lupą. Polska i Węgry na widelcu UE

Komisja Europejska przyjęła dziś mocno krytyczne raporty o praworządności w Polsce i na Węgrzech. Komisja Europejska przyjęła dziś mocno krytyczne raporty o praworządności w Polsce i na Węgrzech. Krystian Maj / Kancelaria Prezesa RM
Komisja Europejska przyjęła dziś krytyczne raporty o Polsce i Węgrzech. Bruksela żyje jednak głównie klinczem wokół reguły „pieniądze za praworządność”.

Komisja Europejska zainaugurowała dziś nowy unijny „przegląd praworządności”. Jego podstawą mają być doroczne pakiety sprawozdań o stanie wymiaru sprawiedliwości, równowadze władz, systemach antykorupcyjnych i wolności mediów we wszystkich 27 krajach. Intencją szefowej KE Ursuli von der Leyen, która promowała taki przegląd od początku swej kadencji w 2019 r., było wykazanie, że skoro „nikt nie jest doskonały”, to Bruksela nie bierze pod lupę tylko młodszej części wspólnoty, lecz pozytywy i negatywy w dziedzinie państwa prawa we wszystkich krajach.

Bruksela bierze na widelec Węgry i Polskę

Niemiecka prezydencja w Radzie UE na podstawie dzisiejszych raportów chce jeszcze w tym roku przeprowadzić debatę o Belgii, Bułgarii, Czechach, Danii i Estonii, a do jesieni 2021 r. ministrowie mają zająć się wszystkimi krajami. Pytanie, czy nowy „przegląd praworządności” wniesie dodatkową wartość, pozostaje otwarte. I tak prace nad dzisiejszym pakietem musiały się dziś skończyć – choć „nikt nie jest doskonały” – na wzięciu na widelec głównie Węgier i Polski, trochę mniej Bułgarii czy Malty. A dla UE i bez tego instrumentu kłopotem nie był brak informacji o zagrożeniach, lecz brak woli politycznej do działania w jej obronie, przynajmniej w opinii wielu działaczy i organizacji pozarządowych.

Sprawozdania o Polsce i Węgrzech, które dziś wypadły najgorzej na tle reszty Unii, w zasadzie zbierają dane dyskutowane wcześniej w ramach postępowań z art. 7, postępowań przeciwnaruszeniowych, skarg do TSUE. Mimo to doradcy komisarza Janusza Wojciechowskiego próbowali parę dni temu nakłaniać Komisję do złagodzenia tekstu (bez powodzenia). A prace nad raportem o Węgrzech tak zaogniły relacje z Budapesztem, że Viktor Orbán zażądał dymisji wiceprzewodniczącej Very Jourovej po wywiadzie, w którym Czeszka mocno skrytykowała stan węgierskiej demokracji.

Co nam wytknęła Komisja Europejska

Sprawozdanie o Polsce wskazuje na groźne skutki „reform” Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, KRS i prokuratury, które osłabiły niezależność sądownictwa. Podkreśla problematyczność podwójnej roli ministra sprawiedliwości, który jest jednocześnie prokuratorem generalnym, co zwiększa ryzyko upolitycznienia śledztw. A wraz z podporządkowaniem CBA władzy wykonawczej systemowo osłabia mechanizmy antykorupcyjne. Komisja zaznacza, jak kluczową rolę w ostatnich latach odgrywał RPO Adam Bodnar.

Raport wytyka zagrożenia dla mediów płynące z kryminalizacji zniesławienia osób publicznych, zauważa debaty o planach repolonizacji, zagrożenie z powodu upolitycznienia Rady Mediów Narodowych. Ponadto zajmuje się rolą reklam od władz, instytucji publicznych, spółek skarbu państwa w tłamszeniu dziennikarskiej wolności, wytykając nam, że stały się one formą dotowania mediów prorządowych i dyskryminowania pozostałych. Komisja zwraca też uwagę na nieprzyjazne oświadczenia władz wobec organizacji pozarządowych, a także działania wymierzone w społeczność LGBT+, włącznie z aresztami, zatrzymaniami i zastraszaniem. Uchwały o „strefach wolnych od LGBT” – przypomina Komisja – już postawiły pod znakiem zapytania zdolność gmin do rzetelnego dzielenia unijnych funduszów dla NGO-sów.

Rozmontowywanie niezależności sądownictwa, stłamszony pluralizm mediów oraz wrogość wobec NGO-sów to kluczowe elementy sprawozdania o Węgrzech, które od polskiego mocno różni się w dziedzinie korupcji. Komisja podkreśla regularny czy wręcz systemowy brak reakcji tamtejszej prokuratury na sygnały o korupcji wysokich oficjeli i ich otoczenia.

Czytaj też: Pierwsze orędzie von der Leyen. Walka o klimat i obrona osób LGBT

Czemu Komisja Europejska się ociąga?

Co dalej? Niektórzy z naszych rozmówców w unijnych instytucjach przekonują, że praca włożona w dzisiejsze raporty może przyspieszyć debatę o subsydiach dla „mediów publicznych” na Węgrzech (takie zażalenia od paru lat czekają na rozstrzygnięcia w Brukseli) lub w Polsce. Dotowanie mediów publicznych jest legalne. Ale jeśli jako de facto media rządowe nie wykonują już swojej misji, to czy dotacje należałoby potratować jako niedozwoloną pomoc publiczną?

Jourova zastrzegła dziś, że doroczny przegląd praworządności to tylko uzupełnienie instrumentów, z których Bruksela zamierza nadal stanowczo korzystać. Tyle że wciąż nie wiadomo, kiedy Komisja zamierza zwrócić się do TSUE o nałożenie na Polskę rosnącej każdego dnia kary finansowej za niekompletne zamrożenie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Protest przeciw ociąganiu się w tej sprawie stał się w tym tygodniu jednym z punktów kolejnego listu otwartego działaczy praworządnościowych, prawników i organizacji pozarządowych do Ursuli von der Leyen.

Co z regułą „pieniądze za praworządność”?

Niemcy poinformowały, że uzyskały dziś „szeroką większość” wśród unijnych ambasadorów, by zacząć rokowania z Parlamentem Europejskim na temat rozporządzenia „pieniądze za praworządność” na podstawie kompromisowej wersji z ostatniego poniedziałku. Wprawdzie lipcowy szczyt zgodził się na powiązanie wypłat z przestrzeganiem praworządności, ale tę decyzję trzeba teraz przełożyć na język rozporządzenia, które musi uzgodnić PE oraz unijni ministrowie w Radzie UE.

Niemiecka propozycja wyraźnie ogranicza regułę „pieniądze za praworządność” do naruszeń zasad państwa prawa, które mają „wystarczająco bezpośredni” wpływ na zarządzanie unijnymi funduszami i na interesy finansowe wspólnoty. Rada UE musiałaby zaakceptować wniosek Komisji o zawieszenie lub obcięcie funduszów, co – choć niemiecki projekt na razie nie precyzuje rodzaju wymaganej większości – zwykle odbywa się głosami co najmniej 15 krajów z 65 proc. ludności. Ponadto zagrożony kraj miałby prawo prosić o dyskusję na ten temat na szczycie, ale taka zwłoka miałaby trwać nie dłużej niż trzy miesiące. Taki „hamulec bezpieczeństwa” nie oznaczałby rezygnacji z większościowego głosowania w Radzie UE.

Czytaj też: „Golfgate”, wirus i dymisja w Komisji Europejskiej

Polska i Węgry zablokują Fundusz Odbudowy?

Dziś poparcia dla niemieckiego projektu odmówiły Polska i Węgry, które nie godzą się m.in. na brak wymogu jednomyślności w sprawie reguły „pieniądze za praworządność”, a także Holandia, Austria, Finlandia, Dania i Szwecja, niezadowolone ze zbytniego jej rozwodnienia. – Liczymy, że Parlament Europejski wymusi wzmocnienie wersji niemieckiej – mówi nam jeden z zachodnich dyplomatów.

Do zatwierdzenia rozporządzenia „fundusze za praworządność” teoretycznie wystarczy większościowe głosowanie w Radzie UE, ale Polska i Węgry ostrzegają, że mogą zablokować Fundusz Odbudowy, jeśli to rozporządzenie będzie dla nich niezadowalające. Takie „podejście pakietowe” jest możliwe, bo do startu funduszu trzeba gwarancji finansowych ze strony wszystkich 27 krajów, a również w Polsce i na Węgrzech na taką ratyfikację muszą zgodzić się parlamenty krajowe.

Czytaj też: „Kolejne czerwone linie przekroczone”. O Polsce w Brukseli

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną