Zamknięci w bańkach
Zamknięci w bańkach. Peter Pomerantsev o politycznej walce na śmierć i życie
JACEK ŻAKOWSKI: – Co się stało z naszą rzeczywistością?
PETER POMERANTSEV: – Znikła.
Gdzie znikła?
Znikła z pola widzenia.
Bo?
O Jezu!
Co o Jezu?
To jest wielkie pytanie. A czym jest dla pana rzeczywistość?
Tym, co jest. Ale to ma być rozmowa polityczna albo socjologiczna, a nie filozoficzna.
Więc chodzi o to, co ludzie widzą jako rzeczywistość. A to zależy od społecznie podzielanych zasad, według których się porozumiewamy. One decydują o tym, jak rozumiemy to, co inni do nas mówią, więc także o tym, jak wspólnie budujemy sobie obrazy rzeczywistości. Dlatego gdy znikły reguły, znikła rzeczywistość.
To dlatego wszystkie kultury tak piętnują kłamstwo?
Dlatego tworzyliśmy zasady pozwalające stwierdzić, co jest kłamstwem, i dyskwalifikujące kłamców. Nawet w czasie zimnej wojny istniały zasady dotyczące dowodów i argumentów. Można było zarzucić drugiej stronie kłamstwo, gdy się mijała z faktami, bo było powszechnie wiadomo, czym są fakty. Można było odrzucić argumenty, gdy były niedorzeczne, bo było wiadomo, jakie argumentowanie jest uprawnione. To był dorobek oświecenia respektowany przez komunistów i kapitalistów. Ludzie mogli wierzyć w co innego, ale wiedzieli mniej więcej to samo. I mimo tych różnic było wiadomo, co stanowi postęp, a co regres. To umożliwiało rozmowę, bo tworzyło cywilizacyjną wspólnotę ponad podziałami. Teraz została ona podkopana – głęboko i boleśnie.
Nieodwracalnie?
Na razie jesteśmy bezradni.
Mamy fact-checking, który niewiele załatwia, bo zawsze można powiedzieć „nieprawda” lub „nieważne”.