Na dwa tygodnie przed wyborami w USA sondaże niezmiennie wskazują, że kandydat demokratów Joe Biden powinien odnieść zdecydowane zwycięstwo nad Donaldem Trumpem. Były wiceprezydent prowadzi różnicą ok. 10 proc. w całym kraju i z nieco mniejszą przewagą w stanach swingujących. Trump jednak ma za sobą nie tylko poparcie swego wiernego elektoratu. Może także liczyć na pomoc republikanów w stanach, gdzie kontrolują oni kluczowe organa władzy i mnożą trudności w głosowaniu dla demokratycznych wyborców.
Jak republikanie przeszkadzają demokratom w głosowaniu
Kilkadziesiąt lat temu tzw. voter suppression, czyli „tłumienie” czynnego prawa wyborczego czarnych Amerykanów, polegało na ich zastraszaniu, m.in. przez obecność policji w lokalach wyborczych, co zdarzało się zwłaszcza na rasistowskim Południu. Obecnie przybiera to subtelniejsze, ale również skuteczne formy. W tym roku bariery utrudniające głosowanie stawia się pod pretekstem zapobiegania oszustwom grożącym rzekomo wskutek ogromnej skali głosowania korespondencyjnego, na które zezwoliło większość stanów z powodu pandemii.
Przykładem mogą być zabiegi republikańskiego gubernatora Teksasu Grega Abbotta. Zarządził on, by zredukować liczbę punktów wyborczych do jednego na każde hrabstwo (county), co spowodowało, że w niektórych z nich jeden lokal musi obsługiwać po setki tysięcy wyborców, a w Harris County (okolice Houston) nawet 2,3 mln. Zmusza to mnóstwo ludzi do dojeżdżania ponad 100 km, a potem wielogodzinnego czekania na oddanie głosu. 70 proc. mieszkańców tego hrabstwa to przedstawiciele mniejszości: